-Nie lubię szkoły. -pomyślałam. - Nienawidzę!- krzyknęłam. Oczy całej klasy były wpatrzone we mnie.-No co? Lubie czasem rozmawiać z kimś inteligentnym.-zachichotałam. Dziś był jeden z tych dni, w których wszystko szło nie po mojej myśli. Działo się tak zawsze w dzień pełni księżyca.
-W takim razie, Anastazjo Jordan, zapraszam do odpowiedzi.- spojrzała spode łba pani Sztos, nauczycielka polskiego. Pomyślałam sarkastycznie "oczywiście nie ma problemu, co to jedynka w tę czy we w tę". Na ogół uczyłam się dobrze, aczkolwiek pani od polskiego była wyjątkowo wymagającą, nie sprawiedliwą i wredną kobietą. Dystyngowana starsza pani, po przejściach z włosami w różnych odcieniach krwistej czerwieni.
Nie chcąc iść do odpowiedzi postanowiłam grać na zwłokę. Zrzuciłam "niechcący" zeszyty z ławki, po czym zaczęłam je ślamazarnie zbierać. Nowy chłopak, siedzący niedaleko mnie, porwał się i zaczął mi pomagać. Był dziwny, tajemniczy. Jego dobrze zbudowane ciało doskonale współgrało z twarzą greckiego boga. Włosy miał ciemno brązowe, rysy pełne charyzmy i oczy.. Oczy ciemno zielone, wyglądające jak budzący się do życia las równikowy przeszyty delikatnymi promieniami słońca.Nie jedna umierała na jego widok, lecz nie ja.
-Co Ty robisz?!-krzyknęłam uciszonym głosem. On spojrzał tylko na mnie. Bez żadnego uśmiechu, drgnienia oka, bez żadnego słowa. Jego wzrok był spowiły chłodem. Na mojej delikatnej skórze, otulonej miękkim kaszmirowym sweterkiem, pojawiła się gęsia skórka. Wrócił do ławki.
-Anastazjo! Zostaw swoje rzeczy, pozbierasz je, gdy odpowiesz mi na kilka łatwych pytań.-Ponagliła pani Sztos. "Ja ci kurde dam, kilka łatwych pytań", zaczęłam wyklinać w myślach.
Będąc przy tablicy padło pierwsze, dosyć łatwe pytanie, dotyczące biografii Adama Mickiewicza. Moją wypowiedz przerwał szkolny alarm. W pierwszej chwili pomyślałam "przerwa!", ale to było o wiele gorsze.
-Pożar, pożar! - zaczęły krzyczeć dziewczyny piskliwym głosem. W sali zrobiło się zamieszanie. Nagle przez szkolny radiowęzeł usłyszeliśmy słowa dyrektorki: "Prosimy, aby wszyscy uczniowie zebrali się natychmiast w sali gimnastycznej wraz z nauczycielami. Obecność obowiązkowa.".
Nie minęło 5 minut jak wszyscy znaleźliśmy się na hali. Policja kroczyła wokół nas. Nikt nie wiedział co się stało. Obca, wysoka kobieta, wyglądająca na detektywa przemówiła:
-Dzisiaj rano znaleźliśmy ciało Emilię Wyszyńską w rzece nie opodal Czarnego Lasu. - wyrecytowała. Zrobił się wielki szum. Czarny Las jest uważany za przeklęty. Czają się tam podobno dziwne istoty. Wszędzie jest ciemno i tajemniczo. Nikt nie odważył się tam wejść, nawet za dnia. Uważałam, że to wymysł ludzkiej wyobraźni, by nastraszyć dzieci, jednak nigdy nie odważyłam się tam wejść. Emilię Wyszyńską znałam jedynie z widzenia, uczyła się w klasie równoległej. To była wesoła dziewczyna, lubiąca się zabawić. Miała piękne rude loki, opadające na ramiona. Jej stan majątkowy sprawiał, że miała dużo adoratorów oraz przyjaciół. Po moim ciele przeszedł dreszcz, spojrzałam w lewo, dostrzegłam wzrok Alana, tego nowego z mojej klasy. Tępo na mnie patrzał, lecz gdy odwróciłam na moment wzrok już go nie ujrzałam. "Dziwny człowiek" pomyślałam.
- Chcielibyśmy was ostrzec. Podejrzewamy, że dziewczyna wyszła na wieczorny spacer, po czym wściekłe dziki z Czarnego Lasu zaatakowały ją i w brutalny sposób zmasakrowali ciało. -dopowiedziała nieznajoma kobieta, która nawet nie raczyła się przedstawić. Pomyślałam, że to niespotykane by ściągali obcą kobietę, by zajęła się jedynie sprawą wściekłych dzików. Coś mi tu śmierdziało. Moją czujność uśpiła pani dyrektor Owsiańska informując o powrocie uczniów do domu i zawieszeniu szkoły dopóki dziki nie zostaną wyłapane i uśpione.
"Lecz czy ktoś podejmie się próby wejścia do tego lasu?". A może jednak.. moje rozważania przerwała Diana, moja sąsiadka, z którą byłam blisko.
-Cześć, cześć. Odwieźć Cie do domu?- zapytała, uśmiechając się szeroko .
-Cześć. Jasne.- odpowiedziałam zmieszana.
-Wszystko Ok?- spytała.
-Tak, tylko źle się czuję. -szybko odpowiedziałam. - Jedziemy?
Podróż do domu minęła nam przyjemnie. Diana zaprosiła mnie na imprezę do klubu Chits demons, która odbędzie się w sobotę. Odpowiedziałam, że porozmawiam z ciocią, w końcu w weekend pomagam jej prowadzić sklep. Może się zgodzi. Podczas szykowania się do snu, dostałam dziwnego SMS-a: "W sobotę, Czarny Las, godzina 20. " . Zaniepokoiłam się. Kto, co?! Próbowałam się dodzwonić pod ten numer lecz telefon był wyłączony. Nie mogłam zasnąć, myśląc o tajemniczym SMS-ie, głównie o jego nadawcy. Moja intuicja mówiło mi, że będą z tego kłopoty,ale jakaś cząstka mnie chciała dowiedzieć się kto to i jaki jest powód mojej obecności w przeklętym lesie.
Awwww *.*
OdpowiedzUsuńSuper ;D
Zrobię ci małą reklamę jak skończę pisać rozdział xd
Kiedy next Sunny? :D
~ A xx
Acruxia Black, dziękuje ;) może w środę, zobaczymy jak czas pozwoli ^^
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńCiekawie zaczęłaś, podoba mi się pomysł z tym Czarnym Lasem, robi się trochę strasznie :) Ciekawe w jakich okolicznościach zmarła ta dziewczyna, bo jakoś nie wierzę, że to atak dzików, mam racje? :P No i ten SMS... Kurczę, robi się coraz ciekawiej ;)
Pozdrawiam,
Juliet