_________________________________________________________________________________
Czułam jak mój organizm pragnie wody. Wody, wody. Otworzyłam oczy. Pierwszą myślą, był fakt, że jestem u siebie w domu, w swoim łóżku. Po chwili spostrzegłam, że jestem w obcym pokoju. Było wokół bardzo ciemno, jedynie w kominku palił się ogień. Leżałam zdezorientowana na dużym łóżku, w satynowej pościeli. Siadłam na jego krawędzi, miałam na sobie białą koszulę, która nie należała do mnie. Była za duża, sięgała mi do połowy ud. Nie ukrywam, że się przeraziłam. Postanowiłam znaleźć włącznik światła. Zsunęłam się z łóżka, po omacku dotykałam ścian. Nagle pod moimi delikatnymi opuszkami palców znalazłam go i nacisnęłam. Stopniowo zaczęły zapalać się małe żaróweczki w suficie. Moim oczom ukazał się pokój średnich rozmiarów, był piękny. Wszystko wyglądało jak pokój marzeń. Duże łóżko przy ścianie, kominek, sofy, przeszklony stolik, miękki dywan. Wszystko w kolorystyce biało-czarnej, mimo to, wydawał się bardzo przyjazny. Na szafce nocnej, spostrzegłam szklankę wody. "Pić"pomyślałam. Rzuciłam się na stolik i szybkim duszkiem wypiłam zawartość. Na stoliku była kartka z napisem: "Jak poczujesz się lepiej zejdź, proszę na dół. Prosto korytarzem, schodami w dół i na prawo. " Super, pamięć nie zaczęła wracać. Czyżbym się upiła? "Nic nie pamiętam" pomyślałam. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie - 1.00. Pomyślałam, że co jeżeli ktoś mnie porwał. Trzeźwe myślenie mówiło mi jednak, że może Diana mnie przywiozła do domu swojego nie obecnego wuja, który był na urlopie, żeby ciocia nie zobaczyła mnie w takim stanie.W prawdzie nigdy nie byłam w domku jej rodziny, ale no cóż.. Nie wiedzieć czemu, uwierzyłam, że to ona mnie tu przywlekła. Szukałam swoich ubrań, lecz nigdzie ich nie było, tym samym telefonu. A co jeżeli ciocia się zamartwia? Postanowiłam znaleźć ubrania i wymknąć się stąd. "Potrzebuje światła", pomyślałam. Koło łóżka znalazłam pałeczkę fosforyzującą, jakby tam na mnie czekała. Zgasiłam zapalone światło, by wujek Diany nie nabrał podejrzeń. Chcąc wyjść z pokoju udałam się do drzwi, nacisnęłam klamkę. Nagle z moich ust wydostał się skowyt: "Ałaa! Co za drzwi!". Po chwili uświadomiłam sobie, żebym stłumiła krzyk, uderzyłam się drzwiami w stopę. Szłam przez korytarz, długi. Wszędzie wisiały obrazy, chciałam przyjrzeć się im z bliska, ale nie wiedziałam, gdzie jest włącznik światła. Pewnie na końcu korytarza, znając życie . Jedynie co zauważyłam to dziwne postaci na płótnach. jakby wilki. Szłam dalej, do schodów. Były kręte i bardzo długie, to znaczy wydawały się takimi być. Pomyślałam, że ubrania są tam, gdzie miejsce, do którego powinnam zejść. Po pokonaniu monumentalnych schodów udałam się na prawo. Cały dom przy pomocy tej pałeczki wydawał się tajemniczy a zarazem piękny. Weszłam do kuchni, koło mnie widniał włącznik światła, długo nie myśląc, nacisnęłam go i moim oczom ukazała się przepiękna kuchnia, wymarzona, jak z katalogu. Na aneksie kuchennym zauważyłam moje ubrania, równo złożone w kostkę. Zaczęłam rozpinać koszulę, guzik po guziku.. Kiedy miałam ją z siebie zsunąć usłyszałam głos, czule mówiący "Witaj." Krew zmroziła mi się w żyłach, odwróciłam się i zobaczyłam jego, Alana. Był ubrany w T-shirt, ciemne spodnie, miał lekko potargane włosy. Poczułam się zawstydzona, sięgnęłam ręką po bluzkę usiłując zakryć nią ciało.
- Wystraszyłem Cie? Przepraszam najmocniej. Nie obawiaj się, do twarzy Ci w mojej białej koszuli.- rzekł ciepłym tonem. Dopiero teraz poczułam na niej jego zapach. Poczułam się teraz głupio, jednocześnie zdenerwowałam się i podnosząc głos zarzuciłam:
-To Ty mnie w to ubrałeś?!
- Nie śmiał bym, pomogła Ci moja gosposia. Przypuszczam, że za dużo wypiłaś i usnęłaś. Nie chcąc zostawiać Cie w klubie, przywiozłem Cie do mojego domu, byś gdy poczujesz się lepiej, wróciła do domu.- uśmiechnął się. Jego uśmiech przyprawiał mnie o gęsią skórkę, jednocześnie wywołał lekkie podniecenie. Zmieszana zapytałam o łazienkę i możliwość ubrania się. Lekkim skinięciem wskazał mi drogę. Pośpiesznie opuściłam kuchnię.
Kiedy skończyłam się ubierać, poczułam zapach świeżo zaparzonej kawy. Chciałam wymknąć się z domu po cichu, lecz nie wiedziałam, jak trafię do domu. Zmuszona byłam do niego wrócić. Stanęłam w drzwiach, Alan znowu uśmiechnął się pobudzając moje zmysły.
- Nie rób tego.- rzekłam.
- Mam się nie uśmiechać?- odparł poważny.
-Znaczy tak.. ale, ale - zaczęłam się lekko jąkać. -Z resztą możesz, nie ważne.
-Usiądź proszę.- odsunął siedzenie przy blacie i poczęstował mnie kawą.
- Masz kakao?- wbił we mnie swój wzrok. - bo ja nie pijam prawdziwej kawy. - dodałam szybko. Subtelnie roześmiał się i po chwili zaserwował mój napój.
-A ty nie pijesz? - zapytałam swobodnie.
-Nie. - poczułam w jego głosie załamanie. Zaczął kontynuować: - Powiadomiłem twoich znajomych o zaistniałej sytuacji. Zadbałem o to, by myśleli, że dotarłaś do swojego domu. Tak samo Twoja ciocia myśli, że wrócisz do domu koło 4.
-Dzięki. -rzekłam. Nie chciałam wnikać jak to zrobił, było mi dobrze tak jak jest.
Kakao piłam w ciszy. Alan o nic nie pytał, ja także. Wszędzie panowała idealna cisza. Siedział po drugiej stronie aneksu. Czułam od niego jakąś nie chęć do mnie, nienawiść, sztuczność.
-Odwieziesz mnie do domu?- spytałam z nadzieją. Jego odpowiedz była pozytywna. Chcąc zejść z wysokiego siedzenia, zaczepiłam spodniami o nóżkę krzesła i wywróciłam się na ziemię. Alan podbiegł do mnie, dotknął mojej dłoni, nasze oczy spotkały się. Widziałam w jego tęczówce każdą plamkę, jego piękną twarz. Byłam pod wrażeniem, wtopiłam się w jego wzrok. Poczułam w sobie takie ciepło, platoniczne doznanie szczęścia, bliskości. Z moich dłoni zaczął wić się blask. Wystraszyłam się. Nie mogłam się tego pozbyć. Zamknęłam oczy i w duszy wykrzyknęłam STOP wyobrażając sobie trzask okien. Moje oczy otworzył rzeczywisty trzask okien w domu Alana. Dech zapadł mi w piersiach. Alan odskoczył, jego źrenice poszerzyły się. Bał się mnie.
-Przepraszam!- emocje mną rządzące kazały mi biec. Dobiegłam do drzwi wyjściowych, chwyciłam kurtkę. Biegłam przez duże podwórko, nie spostrzegłam kiedy znalazłam się w Czarnym Lesie . Chłód na moim ciele przywrócił myślenie. Spojrzałam za siebie by zobaczyć jak daleko jestem od jego domu. Lecz domu już nie było. Nie wiedziałam, czy to ja tak szybko i daleko pobiegłam czy zwariowałam już doszczętnie. Usłyszałam wycie i szmer lasu. Odgłosy były przerażające, lekko zdominowane przez jęki i świst wiatru. Postanowiłam wrócić do domu Alana, odwróciłam się i zaczęłam biec. Biegłam i biegłam lecz ani śladu budynku. Zatrzymałam się by zaczerpnąć powietrza. Usłyszałam warkot, nagle zza drzewa wyskoczył nienaturalnie wielki wilk, jego zęby błyszczały w świetle księżyca. Dostrzegłam pełnie, zrobiło mi się słabo, gdyż to był jeden z tych dziwnych dni.
Chciałam biec, lecz nogi były jak z waty. Zbliżał się do mnie, jego masywne łapy odznaczały się długimi szponami. Był szary, na jego pysku widać było wielką bliznę. Chciałam krzyczeć, lecz lęk mi zabronił. "Anastazjo" - usłyszałam w swoich myślach swoje imię. Tego było za dużo, strach przepełnił mnie do końca. Nagle zwierze rozpędziło się i lgnęło w moją stronę. Sierść błyszczała przy świetle księżyca. Uniosłam rękę w jego stronę, byłam zdeterminowana, myślałam o śmierci zwierzęcia. Nagle zwierze zostało przeze mnie ugodzone dziwną falą, wydobywającą się z mojej dłoni. Wilk zawył i upadł na ziemię. Schowałam rękę. Dziwne było dla mnie, iż nie straciłam przytomności jak wcześniej. Wycie zwierza sprowadziło następną istotę, była taka sama ale chodziła na dwóch kończynach. Rozum dał sygnał do ucieczki, wydobyłam ze swojej klatki piersiowej potężny krzyk. Upadłam. To już koniec, pomyślałam. W ostatniej chwili nad moim ciałem, skoczyło stado wilków, nie chciały atakować mnie, tylko to. Odwróciłam twarz w stronę stworzeń. Wilki te także stanęły na tylnych odnóżach i rzuciły się na bestię. Wydawały się bardziej przyjemne. Walka robiła się niebezpieczna, spokojnie wyczołgałam się do tyłu. Bestia była silna, powaliła jednym ciosem jednego z sprzymierzeńców. Głowa wilka wylądowała koło mnie, strach sparaliżował mnie do cna. Wszędzie była krew, nawet na moim ubraniu. Chciałam krzyczeć, biec, cokolwiek lecz nadal siedziałam. Przerażające wycie bestii utkwiło mi w głowie. Chcąc cofnąć się jeszcze dalej, nacisnęłam na suchą gałąź. Bestia spostrzegła mnie, swoją ofiarę. Zawyła jeszcze głośniej. Wydawało się, ze wycie daje mu siłę. Zmierzał w moim kierunku, jednym zamachem odtrącał moich "przyjaciół." Znowu chciałam podnieść rękę, by pomóc im i sobie, lecz to na darmo. Widziałam krew na jego skroni, mocno bordową. Kły były pokryte rdzawym kolorem. Jeden z wilków skoczył na niego z prawej strony, tak że bestia padła jak długa. Czy to już koniec pomyślałam? Ciszę przerwało wycie. Bestia nabrała siły. Wilki zatopiły kły w jego karku. Jeden z wilków, który był w stadzie spojrzał na mnie: "Uciekaj Anastazjo, zaraz będzie ich więcej"- to zdanie pojawiło się w mojej głowie. Spojrzałam na ich zęby, na tą rzeź. Było tyle krwi, do tego gadające potwory. Nagle znikąd pojawił się samochód skądś znajomy. Z auta wysiadł Alan przepełniony dziwnym wyrazem twarzy.
-Uciekaj!-krzyknęłam do niego. On nie mówiąc nic szybko pomógł mi wstać.
-Wsiadaj do auta!- znowu dziwne zdanie pojawiło się w głowie. Zdanie, które w moich myślach wypowiedział Alan. Zauważyłam więcej bestii będących po przeciwnej stronie stada, które próbowało mnie uratować. Chcąc już zamknąć drzwi auta zauważyłam jak bestia chce zaatakować Alana.
-Uważaj!- wydałam z siebie krzyk przepełniony bólem. Moim oczom ukazała się dziwna przemiana, on, nowy z klasy stał się jednym z nich. Zaczęłam krzyczeć. Otępienie spowodowało ból w klatce. Nagle do auta weszła kobieta, koło 30. Odpaliła auto. Kiedy już otwierałam usta do wykrzyczenia, co się tu dzieję, ona przewidziała to i rzekła
-Siedź cicho, poznasz prawdę w swoim czasie, nikomu ani słowa bo inaczej spotka Cie to, co tamtych. - spojrzała na mnie i nagle poczułam ogarniającą mnie senność, błogość. Strach odszedł, słyszałam przez chwilę ryk silnika. I zasnęłam.
Jak ja kocham opowiadania o wilkach *-* Ta akcja w lesie :o Gdy pojawił się pierwszy wilk myślałam, że to Alan przyszedł po Anastazję xd Oni byliby świetną parą :♥ No i ciekawe co dalej...
OdpowiedzUsuńCzekam na next rozdział, twoje opowiadanie jest świetne ♥
~Alice Blake.
Dziękuję :* zobaczymy co z tego wyniknie :)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Podoba mi się jak piszesz, tak fajnie wszystko umiesz opisać i ta scena w lesie.. no bardzo ciekawe ;) Czekam, co będzie dalej i dużo weny życzę :)
Pozdrawiam:**
Juliet
Cześć :)
UsuńDziękuję Ci bardzo za miłe słowa ;*
WAŻNE!
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebester Award!
Więcej informacji na http://samotnosctomojprzyjaciel.blogspot.com/
Pozdrawiam kochana :**
Jejku dziękuję :*
UsuńZa szybko bardzo skracasz opisy. Masz pomysł i okazję, by pokazać swój kunszt pisarski: rozciągnij akcję, by atak i zabicie wroga rozciągnąć choć na akapit (teraz jest w jednym zdaniu)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga. Zaraz naniosę poprawki. Pozdrawiam :)
UsuńŚwietny blog! Super opowiadanie i niebanalnie ujęte- zapraszam do siebie, twoja opinia dobrej pisarki wiele dla mnie znaczy!
OdpowiedzUsuńhttp://zanurzsieglebiej.blogspot.com/