http://teenannie.blogspot.com/p/czytelnicy.html

czwartek, 12 marca 2015

Gra zmysłów


Ocknęłam się. Czy nadal byłam w samochodzie? Nie. "Jejku, znów budzę się w domu?!" zaśmiałam się, tuląc do siebie biały koc. Zaczęłam namiętnie myśleć o wczorajszej nocy. Nie, nie bałam się. Można rzec, że byłam spragniona pogłębiania tego co się wokół mnie dzieje, poznania prawdy, zatopienia się w tych dziwnych wydarzeniach. Mam moce, które mogę w jakiś sposób rozwijać, kontrolować. To wszystko było piękne jak z książki fantastycznej, lecz wiało niebezpieczeństwem, lękiem. Po moim delikatnym ciele przebiegł dreszcz.
-Ciociu! - krzyknęłam z całej siły w płucach. Znowu zaśmiałam się lekko przerażająco. Była niedziela, wiem, że ciocia jest u swojej siostry Lukrecji. Byłam pełna szczęścia, przepełniona radością, witalizmem. Wskoczyłam pod szybki prysznic, delikatnie skacząc po schodach na dół narzucałam na siebie białą koszulę. Przypomniała mi o Alanie. Nagle powrócił mi rozum. Zatrzymałam się z myślą, ze oprócz dziwnych mocy on jest czymś innym, nie ludzkim, niebezpiecznym. Czułam się obserwowana. Szybko pobiegłam do drzwi by upewnić się, że są zamknięte na klucz. Chwytając za klamkę poczułam pchnięcie w moją stronę. Pchnięcie było dosyć moce więc spanikowana ja potknęłam się o chodniczek przy drzwiach i upadłam na podłogę prosto na tyłek.
-Witaj, głuptasie.- usłyszałam męski głos, wypełniony nutą śmiechu.
- He-e-j.- wstałam szybko i zasłoniłam ciało koszulą.
- Nie krępuj się, jak zwykle pięknie wyglądasz w białej koszuli. - zamknął za sobą drzwi. Widziałam jego oczy przepełnione pewnością siebie. Było to bardzo podniecające, czułam, że mnie kontroluje. -A więc- zaczął kontynuować.- wiesz co mnie tu sprowadza.- Skinęłam głową. - I nie chcesz żadnych wyjaśnień? - zmierzył mnie wzrokiem, tym wzrokiem, jego wzrokiem. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazł się blisko mnie.
-Jesteś szybki jak na osiemnastolatka.- zrobiłam mały krok w tył i oparłam się o ścianę. Nagle uderzył mnie bicz gorąca po plecach.
-Na prawdę myślisz, że mam 18 lat? Co Ty Zmierzchu nie oglądasz?- zaśmiał się. Speszona odpowiedziałam:
-Ach,czyli masz około setek lat i jesteś wampirem?- spojrzał na mnie tak, jakbym wyrządziła mu tym krzywdę.
 -Czyli oglądasz.. Mam 22lata. Nie jestem żadnym wampirem, nie pamiętasz wczorajszego wieczoru?- rzekł sucho.
-Chwila, masz 22 lata i chodzisz ze mną do jednej klasy? Muszę przyznać, ze nie wyglądasz na 18 lat, ale jak to możliwe? Pamiętam doskonale. - wzrok wbiłam w podłogę.
-Dyrektorem szkoły jest dobry przyjaciel mojego wuja. Tak na prawdę powinienem chodzić do klasy równoległej, niestety nie było wolnych miejsc i do końca tego tygodnia jeszcze się ze mną pomęczysz.- poczułam na swoich włosach jego oddech. Jego ręka oparła ścianę, zaraz koło mojej głowy. - Boisz się?- rzekł poważnie. Zapragnęłamjgo pocałunku, nie wiedząc dlaczego, po prostu czułam, że odegra ważną rolę w moim życiu. Lecz rozsądek mówił"uciekaj głupia".
-Ciebie?-wyszeptałam.
-Nas. - Uniosłam wzrok. Patrzał na mnie desperacko. Będąc blisko mnie czułam jego bicie serca, jego tętno.
-Gdybyście mieli mnie zabić, zrobilibyście to. Sądząc po waszej wczorajszej reakcji, czyli uratowania mojego życia, które i tak jest przeplecione monotonią, coś muszę znaczyć. Nie wiem jeszcze co, ale chce to odkryć.- rzekłam jak gdybym wygłaszała przemówienie.
-Chcesz abym pozwolił wejść Ci do naszego świata? - chwycił mój podbródek i uniósł do góry, tak iż widziałam każdą plamkę na jego tęczówce.
-Nie, to ja pozwalam Ci wejść do mojego świata.- syknęłam kobieco. "Ana, Ty kocico" zaśmiałam się w myślach, ale po chwili zrobiło mi się głupio, ze tak pomyślałam.
Przejechał ręką po krawędzi mojego policzka, zjeżdżając na dół musnął szyję, zaczęłam się bać, że chce się do mnie dobrać i krzyknęłam stłumionym głosem:
-Nie pozwalaj sobie!- zmarszczyłam czoło.
-Zabiję cię.- mój świat stanął w miejscu, nim chciałam coś rzec, dokończył:
-Kiedy komuś powiesz o nas, o przeszłych i przyszłych wydarzeniach.
Zdenerwowana i zagrożona odskoczyłam jak poparzona. Zrobiło mi się głupio, że dałam sie wpędzić w kozi róg i ulec jego urokowi.
-Rozumiem Twoje zdenerwowanie, jednakże musisz zrozumieć mnie, Anastazjo.- rzekł delikatnie.
-Nikomu nie powiem, możesz na mnie polegać.- rzekłam z nutą złości w głosie.
-Nawet kiedy się złościsz wyglądasz...-przerwałam mu stanowczo:
-Och weź przestań.. -rzekłam sucho. Zauważyłam, że moja reakcja go zakłopotała. -po prostu jestem piękna zawsze- zaśmiałam się.
-A skromność to Twoje drugie imię, nie zaprzeczę.- uśmiechnął się. -Może zechciałabyś się dzisiaj lepiej poznać?-zapytał męsko.
-Em.. myślę.. myślę, ze tak..-czułam jak rumieniec atakuje mój policzek. Wręczył mi kartkę z adresem. - Ale ja mam dotrzeć do Twojego domu, do którego prowadzi droga przez Czarny Las?-zapytałam zakłopotana.
-Wieczorem, koło 20 przyjedzie po Ciebie Mat. Adres jest po to, byś wiedziała, dokąd zmierzamy. Nie będziemy u mnie w domu, zapraszam Cię na kolację.- jedynie co mogłam zrobić, to szeroko się uśmiechnąć, gdyż byłam przepełniona szczęściem. To pierwsza kolacja w moim życiu, pomyślałam. Spojrzałam na kartkę: ulica Przedwiośnia 38..- Ale takiej ulicy u nas nie ma u nas w miasteczku..
-Zaufaj mi-rzekł. Nagle w kuchni silny wiatr otworzył stare, drewniane okno. Nie myśląc o gościu pobiegłam by je zamknąć. Chcąc wrócić zaczęłam mówić
-A skąd Ty wiesz, że..- i zobaczyłam pusty przedpokój, wypełniony głuchą ciszą. Nagle drzwi się otworzyły się, pełna radości chciałam podziękować za kolację, lecz w drzwiach stanęła ciocia. Moja najukochańsza ciocia.
-Witaj śpiochu, jak po wczorajszej nocy?- uśmiechnęła się.
-Dobrze Ciociu. Dzwoniła Karolina ? -spytałam.
-Od wczoraj nie dawała znaku życia Skarbie.- rzekła spokojnie. - Pomożesz mi z zakupami? - spytała.
-Już pomagam ciociu.
Chwyciłam za torby i zaniosłam je do kuchni. Ranek z wczesnym popołudniem minął w miłej, rodzinnej atmosferze. Poświęciłam ten czas Joannie, którą ostatnio zaniedbałam. Kiedy zapytała co robię dziś wieczorem, odparłam, że idę z kolegą na kolację. O dziwo ciocia o nic nie pytała, jak nigdy, zgodziła się bez żadnego problemu. Dla zabicia czasu wzięłam się za lekcję i tak czekałam do wieczora.
_________________________________________________________________________________

Przepraszam, że mnie tak długo nie było. Miałam ogólnie mówiąc problemy, ale postanowiłam iść dalej, realizować się, nie dać się stłamsić. Ten miesiąc nauczył mnie więcej niż całe moje 18 letnie życie, taka tam ironia. Ale dosyć użalania się, nie traćmy czasu na pierdoły, zwłaszcza, że jest się młodym. Trochę krótko, ale mam nadzieję jutro dodać drugi rozdział związany z kolacją. Jesteście ciekawi?:) Pozdrawiam serdecznie moich czytelników :*