http://teenannie.blogspot.com/p/czytelnicy.html

czwartek, 5 lutego 2015

Prolog

Siedząc w salonie, w wełnianej piżamie i z kubkiem kakao w ręce, przyglądałam się nerwowo zabieganej siostrze. Była zgrabną młodą kobietą. Jej kasztanowe długie włosy błyszczały w porannym słońcu. Twarz miała drobną z dużymi brązowymi oczyma. Patrząc na nią z boku widać było lekko za garbiony nos. Zauważyłam spływającą po jej policzku łzę. Chciałam podbiec i ją przytulić, tak jak małe dzieci swoje matki- pozostałam na swoim miejscu. Pakowała swoje rzeczy do wielkiej różowej walizki. Ciotka wtargnęła do pokoju. Zauważyłam niepokój w jej oczach. Ona także nie rozumiała tej decyzji.
 -Karolina, zostań! – krzyknęła ciotka Joanna poprzez łzy. –Wszystko się ułoży, sprzedamy samochód i sklep, wyrównamy zaległy czynsz. Zawsze jest wyjście nawet z najcięższych sytuacji. Musimy trzymać się razem i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Masz dopiero 20 lat! 
 -Mam aż 20 lat. Mam możliwość wyjazdu i nie chcę go zaprzepaścić. Połowę pieniędzy będę wysyłać wam pod koniec miesiąca. Wystarczy na wyżywienie oraz stopniowe spłacanie zaległych rat. – rzekła ze stoickim spokojem. Byłam w szoku. Moja siostra, z którą byłam tak blisko chce wyjechać do innego kraju i mnie zostawić. To niedorzeczne! –wykrzyknęłam w myślach, wciąż jednak pozostając na sofie. Ciotka spojrzała na mnie, następnie na starszą siostrę. Wiedziała, że jej wyjazd jest konieczny, bez tego zostalibyśmy bez domu i środków do życia. Sklep prowadzony przez Joanna nie prosperował zbyt dobrze. Zwykły sklep z kolorowymi tkaninami i nitkami. Zawsze w weekendy pomagałam jej go prowadzić. Nie była już tą Joanną co kiedyś. Po śmierci wujka Mata wpadła w głęboką depresję. Podupadła na zdrowiu. No i miała jeszcze na głowie nas- sieroty, porzucone przez matkę, która wybrała drzwi do kariery. Zostawiła nas przed domem wujów, wyjaśniając, że ma pilny wyjazd , obiecując, że po nas niebawem wróci. Słuch po niej zaginął. Usłyszałam klakson auta. 
 -Moja taksówka już przyjechała. – rzekła ze smutkiem. Szybko porwałam się z kanapy, potykając się o własne nogi i wylewając letnie jeszcze kakao. 
 -NIE! Nie zostawiaj mnie! – zaczęłam krzyczeć. Byłam w amoku, przed oczyma zobaczyłam zdjęcie swojej matki. Mocno przytuliłam siostrę. Gdy rozum powrócił, cofnęłam się, uświadamiając sobie, że zachowuje się jak totalny dzieciak. Tępo patrzyłam na siostrę. Ona uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała z drżącym głosem. 
 -Będę dzwonić. Zobaczymy się za niedługo, wrócę na święta Bożego Narodzenia, obiecuję. To tylko 3 miesiące. Ty w tym czasie opiekuj się ciocią Joanną i nie zawalaj szkoły. -po chwili namysłu zmieszana odpowiedziałam: 
-Ale przecież ja nie zawalam szkoły... –Karolina roześmiała się. Spojrzałam na ciotkę, która miała iskierki w oczach. Zrozumiałam, że chciała rozluźnić zaistniałą sytuację. Udało ci się- pomyślałam.
 -Och , Anastazjo! Wiekiem dorosła, lecz umysłem jeszcze dzieciak. –uśmiechnęła się szeroko. Mimo, iż poczułam się nieco urażona, odwzajemniłam uśmiech. 
To był moment przejściowy, częściowe pogodzenie się z faktem wyjazdu i akceptacja rozłąki. W domu rozbiegł się po raz drugi dźwięk klaksonu. 
 -Muszę jechać. – oznajmiła Karolina. Ciocia Joanna podbiegła i ucałowała wychowankę. Wręczyła jej na drogę pakunek z jedzeniem, bowiem z Polski do Włoch jest długa droga. Nie zastanawiając się długo zdjęłam ze swojej ręki moją ulubioną bransoletkę z wygrawerowanym napisem „na zawsze”. 
–Niech Ci o mnie przypomina. –uścisnęłam ją i wytarmosiłam za policzek, jak starsza zgorzkniała babcia swoje wnuki. 
 -Jeszcze trochę i pomyślę, że naprawdę mnie kochasz, Anastazjo! –zachichotała. –Zadzwonię jak tylko dotrę na miejsce! Opiekujcie się sobą wzajemnie! – krzyknęła ubierając kurtkę i otwierając drzwi. 
Wraz z ciocią wyjrzałyśmy przez okno, energetycznie machając jej na pożegnanie. Taksówka odjechała, a w moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam przed siebie. W październiku, jak to w październiku-pomyślałam. Rośliny obumarły, drzewa straciły już prawie wszystkie liście. Piękny ogród ciotki, zamienił się w cichy jęk nadchodzącej zimy. Ludzie śpieszyli się do domu, by nie dopadł deszcz. Od teraz ta pora roku kojarzyć mi się będzie ze smutkiem, melancholią. Niegdyś była mi obojętna, lecz to się na dobre zmieniło. Czy to jeden z symptomów dorastania ? Jeśli tak, to wolę być dzieckiem.

3 komentarze:

  1. Sad but beautiful :')
    I'm waiting 4 the next sunny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Ciekawy prolog, zachęca do dalszego czytania ;) I podoba mi się jak piszesz, masz taki przyjemny styl, fajnie wszystko opisujesz :)
    Pozdrawiam :**
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie wpadłam tu przez przypadek, ale na pewno zostanę na dłużej. Zabieram się do czytania i czekam na ciąg dalszy.
    sandra23blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń