Moi drodzy czytelnicy, w związku z tym, że za pasem matura zaniedbałam trochę bloga. Nowy dział jest już w trakcie tworzenia, postaram sie go dodać z chwilą wolnego czasu. Przepraszam mocno, ale całe dznie spędzam przy książkach. Trzymajcie się cieplutko.
Pozdrawiam
Teenannie
sobota, 11 kwietnia 2015
czwartek, 12 marca 2015
Gra zmysłów
Ocknęłam się. Czy nadal byłam w samochodzie? Nie. "Jejku, znów budzę się w domu?!" zaśmiałam się, tuląc do siebie biały koc. Zaczęłam namiętnie myśleć o wczorajszej nocy. Nie, nie bałam się. Można rzec, że byłam spragniona pogłębiania tego co się wokół mnie dzieje, poznania prawdy, zatopienia się w tych dziwnych wydarzeniach. Mam moce, które mogę w jakiś sposób rozwijać, kontrolować. To wszystko było piękne jak z książki fantastycznej, lecz wiało niebezpieczeństwem, lękiem. Po moim delikatnym ciele przebiegł dreszcz.
-Ciociu! - krzyknęłam z całej siły w płucach. Znowu zaśmiałam się lekko przerażająco. Była niedziela, wiem, że ciocia jest u swojej siostry Lukrecji. Byłam pełna szczęścia, przepełniona radością, witalizmem. Wskoczyłam pod szybki prysznic, delikatnie skacząc po schodach na dół narzucałam na siebie białą koszulę. Przypomniała mi o Alanie. Nagle powrócił mi rozum. Zatrzymałam się z myślą, ze oprócz dziwnych mocy on jest czymś innym, nie ludzkim, niebezpiecznym. Czułam się obserwowana. Szybko pobiegłam do drzwi by upewnić się, że są zamknięte na klucz. Chwytając za klamkę poczułam pchnięcie w moją stronę. Pchnięcie było dosyć moce więc spanikowana ja potknęłam się o chodniczek przy drzwiach i upadłam na podłogę prosto na tyłek.
-Witaj, głuptasie.- usłyszałam męski głos, wypełniony nutą śmiechu.
- He-e-j.- wstałam szybko i zasłoniłam ciało koszulą.
- Nie krępuj się, jak zwykle pięknie wyglądasz w białej koszuli. - zamknął za sobą drzwi. Widziałam jego oczy przepełnione pewnością siebie. Było to bardzo podniecające, czułam, że mnie kontroluje. -A więc- zaczął kontynuować.- wiesz co mnie tu sprowadza.- Skinęłam głową. - I nie chcesz żadnych wyjaśnień? - zmierzył mnie wzrokiem, tym wzrokiem, jego wzrokiem. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazł się blisko mnie.
-Jesteś szybki jak na osiemnastolatka.- zrobiłam mały krok w tył i oparłam się o ścianę. Nagle uderzył mnie bicz gorąca po plecach.
-Na prawdę myślisz, że mam 18 lat? Co Ty Zmierzchu nie oglądasz?- zaśmiał się. Speszona odpowiedziałam:
-Ach,czyli masz około setek lat i jesteś wampirem?- spojrzał na mnie tak, jakbym wyrządziła mu tym krzywdę.
-Czyli oglądasz.. Mam 22lata. Nie jestem żadnym wampirem, nie pamiętasz wczorajszego wieczoru?- rzekł sucho.
-Chwila, masz 22 lata i chodzisz ze mną do jednej klasy? Muszę przyznać, ze nie wyglądasz na 18 lat, ale jak to możliwe? Pamiętam doskonale. - wzrok wbiłam w podłogę.
-Dyrektorem szkoły jest dobry przyjaciel mojego wuja. Tak na prawdę powinienem chodzić do klasy równoległej, niestety nie było wolnych miejsc i do końca tego tygodnia jeszcze się ze mną pomęczysz.- poczułam na swoich włosach jego oddech. Jego ręka oparła ścianę, zaraz koło mojej głowy. - Boisz się?- rzekł poważnie. Zapragnęłamjgo pocałunku, nie wiedząc dlaczego, po prostu czułam, że odegra ważną rolę w moim życiu. Lecz rozsądek mówił"uciekaj głupia".
-Ciebie?-wyszeptałam.
-Nas. - Uniosłam wzrok. Patrzał na mnie desperacko. Będąc blisko mnie czułam jego bicie serca, jego tętno.
-Gdybyście mieli mnie zabić, zrobilibyście to. Sądząc po waszej wczorajszej reakcji, czyli uratowania mojego życia, które i tak jest przeplecione monotonią, coś muszę znaczyć. Nie wiem jeszcze co, ale chce to odkryć.- rzekłam jak gdybym wygłaszała przemówienie.
-Chcesz abym pozwolił wejść Ci do naszego świata? - chwycił mój podbródek i uniósł do góry, tak iż widziałam każdą plamkę na jego tęczówce.
-Nie, to ja pozwalam Ci wejść do mojego świata.- syknęłam kobieco. "Ana, Ty kocico" zaśmiałam się w myślach, ale po chwili zrobiło mi się głupio, ze tak pomyślałam.
Przejechał ręką po krawędzi mojego policzka, zjeżdżając na dół musnął szyję, zaczęłam się bać, że chce się do mnie dobrać i krzyknęłam stłumionym głosem:
-Nie pozwalaj sobie!- zmarszczyłam czoło.
-Zabiję cię.- mój świat stanął w miejscu, nim chciałam coś rzec, dokończył:
-Kiedy komuś powiesz o nas, o przeszłych i przyszłych wydarzeniach.
Zdenerwowana i zagrożona odskoczyłam jak poparzona. Zrobiło mi się głupio, że dałam sie wpędzić w kozi róg i ulec jego urokowi.
-Rozumiem Twoje zdenerwowanie, jednakże musisz zrozumieć mnie, Anastazjo.- rzekł delikatnie.
-Nikomu nie powiem, możesz na mnie polegać.- rzekłam z nutą złości w głosie.
-Nawet kiedy się złościsz wyglądasz...-przerwałam mu stanowczo:
-Och weź przestań.. -rzekłam sucho. Zauważyłam, że moja reakcja go zakłopotała. -po prostu jestem piękna zawsze- zaśmiałam się.
-A skromność to Twoje drugie imię, nie zaprzeczę.- uśmiechnął się. -Może zechciałabyś się dzisiaj lepiej poznać?-zapytał męsko.
-Em.. myślę.. myślę, ze tak..-czułam jak rumieniec atakuje mój policzek. Wręczył mi kartkę z adresem. - Ale ja mam dotrzeć do Twojego domu, do którego prowadzi droga przez Czarny Las?-zapytałam zakłopotana.
-Wieczorem, koło 20 przyjedzie po Ciebie Mat. Adres jest po to, byś wiedziała, dokąd zmierzamy. Nie będziemy u mnie w domu, zapraszam Cię na kolację.- jedynie co mogłam zrobić, to szeroko się uśmiechnąć, gdyż byłam przepełniona szczęściem. To pierwsza kolacja w moim życiu, pomyślałam. Spojrzałam na kartkę: ulica Przedwiośnia 38..- Ale takiej ulicy u nas nie ma u nas w miasteczku..
-Zaufaj mi-rzekł. Nagle w kuchni silny wiatr otworzył stare, drewniane okno. Nie myśląc o gościu pobiegłam by je zamknąć. Chcąc wrócić zaczęłam mówić
-A skąd Ty wiesz, że..- i zobaczyłam pusty przedpokój, wypełniony głuchą ciszą. Nagle drzwi się otworzyły się, pełna radości chciałam podziękować za kolację, lecz w drzwiach stanęła ciocia. Moja najukochańsza ciocia.
-Witaj śpiochu, jak po wczorajszej nocy?- uśmiechnęła się.
-Dobrze Ciociu. Dzwoniła Karolina ? -spytałam.
-Od wczoraj nie dawała znaku życia Skarbie.- rzekła spokojnie. - Pomożesz mi z zakupami? - spytała.
-Już pomagam ciociu.
Chwyciłam za torby i zaniosłam je do kuchni. Ranek z wczesnym popołudniem minął w miłej, rodzinnej atmosferze. Poświęciłam ten czas Joannie, którą ostatnio zaniedbałam. Kiedy zapytała co robię dziś wieczorem, odparłam, że idę z kolegą na kolację. O dziwo ciocia o nic nie pytała, jak nigdy, zgodziła się bez żadnego problemu. Dla zabicia czasu wzięłam się za lekcję i tak czekałam do wieczora.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że mnie tak długo nie było. Miałam ogólnie mówiąc problemy, ale postanowiłam iść dalej, realizować się, nie dać się stłamsić. Ten miesiąc nauczył mnie więcej niż całe moje 18 letnie życie, taka tam ironia. Ale dosyć użalania się, nie traćmy czasu na pierdoły, zwłaszcza, że jest się młodym. Trochę krótko, ale mam nadzieję jutro dodać drugi rozdział związany z kolacją. Jesteście ciekawi?:) Pozdrawiam serdecznie moich czytelników :*
sobota, 21 lutego 2015
Poznanie cz.2
Szliśmy długim korytarzem, sciany były bardzo ciemne. Albo może mi się mieniło aż tak w oczach. Pomyślałam, jak on to zrobił. Przecież nie był bardzo umięśniony, więc jak uderzył go z taką siłą? Poczułam nagle świeży powiew powietrza, lekko cytrusowy. Kilka kroków później zapach zamieniał się w coraz to gorszy. Alan nic nie mówił, czułam, że zwymiotuje. Czy on tego nie czuł? Obrzydliwy zapach skręcał mi wnętrzności. Nagle się zatrzymaliśmy, nim zdążyłam otworzyć usta, coś powiedzieć, podziękować, osunęłam się na ziemię.
_________________________________________________________________________________
Czułam jak mój organizm pragnie wody. Wody, wody. Otworzyłam oczy. Pierwszą myślą, był fakt, że jestem u siebie w domu, w swoim łóżku. Po chwili spostrzegłam, że jestem w obcym pokoju. Było wokół bardzo ciemno, jedynie w kominku palił się ogień. Leżałam zdezorientowana na dużym łóżku, w satynowej pościeli. Siadłam na jego krawędzi, miałam na sobie białą koszulę, która nie należała do mnie. Była za duża, sięgała mi do połowy ud. Nie ukrywam, że się przeraziłam. Postanowiłam znaleźć włącznik światła. Zsunęłam się z łóżka, po omacku dotykałam ścian. Nagle pod moimi delikatnymi opuszkami palców znalazłam go i nacisnęłam. Stopniowo zaczęły zapalać się małe żaróweczki w suficie. Moim oczom ukazał się pokój średnich rozmiarów, był piękny. Wszystko wyglądało jak pokój marzeń. Duże łóżko przy ścianie, kominek, sofy, przeszklony stolik, miękki dywan. Wszystko w kolorystyce biało-czarnej, mimo to, wydawał się bardzo przyjazny. Na szafce nocnej, spostrzegłam szklankę wody. "Pić"pomyślałam. Rzuciłam się na stolik i szybkim duszkiem wypiłam zawartość. Na stoliku była kartka z napisem: "Jak poczujesz się lepiej zejdź, proszę na dół. Prosto korytarzem, schodami w dół i na prawo. " Super, pamięć nie zaczęła wracać. Czyżbym się upiła? "Nic nie pamiętam" pomyślałam. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie - 1.00. Pomyślałam, że co jeżeli ktoś mnie porwał. Trzeźwe myślenie mówiło mi jednak, że może Diana mnie przywiozła do domu swojego nie obecnego wuja, który był na urlopie, żeby ciocia nie zobaczyła mnie w takim stanie.W prawdzie nigdy nie byłam w domku jej rodziny, ale no cóż.. Nie wiedzieć czemu, uwierzyłam, że to ona mnie tu przywlekła. Szukałam swoich ubrań, lecz nigdzie ich nie było, tym samym telefonu. A co jeżeli ciocia się zamartwia? Postanowiłam znaleźć ubrania i wymknąć się stąd. "Potrzebuje światła", pomyślałam. Koło łóżka znalazłam pałeczkę fosforyzującą, jakby tam na mnie czekała. Zgasiłam zapalone światło, by wujek Diany nie nabrał podejrzeń. Chcąc wyjść z pokoju udałam się do drzwi, nacisnęłam klamkę. Nagle z moich ust wydostał się skowyt: "Ałaa! Co za drzwi!". Po chwili uświadomiłam sobie, żebym stłumiła krzyk, uderzyłam się drzwiami w stopę. Szłam przez korytarz, długi. Wszędzie wisiały obrazy, chciałam przyjrzeć się im z bliska, ale nie wiedziałam, gdzie jest włącznik światła. Pewnie na końcu korytarza, znając życie . Jedynie co zauważyłam to dziwne postaci na płótnach. jakby wilki. Szłam dalej, do schodów. Były kręte i bardzo długie, to znaczy wydawały się takimi być. Pomyślałam, że ubrania są tam, gdzie miejsce, do którego powinnam zejść. Po pokonaniu monumentalnych schodów udałam się na prawo. Cały dom przy pomocy tej pałeczki wydawał się tajemniczy a zarazem piękny. Weszłam do kuchni, koło mnie widniał włącznik światła, długo nie myśląc, nacisnęłam go i moim oczom ukazała się przepiękna kuchnia, wymarzona, jak z katalogu. Na aneksie kuchennym zauważyłam moje ubrania, równo złożone w kostkę. Zaczęłam rozpinać koszulę, guzik po guziku.. Kiedy miałam ją z siebie zsunąć usłyszałam głos, czule mówiący "Witaj." Krew zmroziła mi się w żyłach, odwróciłam się i zobaczyłam jego, Alana. Był ubrany w T-shirt, ciemne spodnie, miał lekko potargane włosy. Poczułam się zawstydzona, sięgnęłam ręką po bluzkę usiłując zakryć nią ciało.
- Wystraszyłem Cie? Przepraszam najmocniej. Nie obawiaj się, do twarzy Ci w mojej białej koszuli.- rzekł ciepłym tonem. Dopiero teraz poczułam na niej jego zapach. Poczułam się teraz głupio, jednocześnie zdenerwowałam się i podnosząc głos zarzuciłam:
-To Ty mnie w to ubrałeś?!
- Nie śmiał bym, pomogła Ci moja gosposia. Przypuszczam, że za dużo wypiłaś i usnęłaś. Nie chcąc zostawiać Cie w klubie, przywiozłem Cie do mojego domu, byś gdy poczujesz się lepiej, wróciła do domu.- uśmiechnął się. Jego uśmiech przyprawiał mnie o gęsią skórkę, jednocześnie wywołał lekkie podniecenie. Zmieszana zapytałam o łazienkę i możliwość ubrania się. Lekkim skinięciem wskazał mi drogę. Pośpiesznie opuściłam kuchnię.
Kiedy skończyłam się ubierać, poczułam zapach świeżo zaparzonej kawy. Chciałam wymknąć się z domu po cichu, lecz nie wiedziałam, jak trafię do domu. Zmuszona byłam do niego wrócić. Stanęłam w drzwiach, Alan znowu uśmiechnął się pobudzając moje zmysły.
- Nie rób tego.- rzekłam.
- Mam się nie uśmiechać?- odparł poważny.
-Znaczy tak.. ale, ale - zaczęłam się lekko jąkać. -Z resztą możesz, nie ważne.
-Usiądź proszę.- odsunął siedzenie przy blacie i poczęstował mnie kawą.
- Masz kakao?- wbił we mnie swój wzrok. - bo ja nie pijam prawdziwej kawy. - dodałam szybko. Subtelnie roześmiał się i po chwili zaserwował mój napój.
-A ty nie pijesz? - zapytałam swobodnie.
-Nie. - poczułam w jego głosie załamanie. Zaczął kontynuować: - Powiadomiłem twoich znajomych o zaistniałej sytuacji. Zadbałem o to, by myśleli, że dotarłaś do swojego domu. Tak samo Twoja ciocia myśli, że wrócisz do domu koło 4.
-Dzięki. -rzekłam. Nie chciałam wnikać jak to zrobił, było mi dobrze tak jak jest.
Kakao piłam w ciszy. Alan o nic nie pytał, ja także. Wszędzie panowała idealna cisza. Siedział po drugiej stronie aneksu. Czułam od niego jakąś nie chęć do mnie, nienawiść, sztuczność.
-Odwieziesz mnie do domu?- spytałam z nadzieją. Jego odpowiedz była pozytywna. Chcąc zejść z wysokiego siedzenia, zaczepiłam spodniami o nóżkę krzesła i wywróciłam się na ziemię. Alan podbiegł do mnie, dotknął mojej dłoni, nasze oczy spotkały się. Widziałam w jego tęczówce każdą plamkę, jego piękną twarz. Byłam pod wrażeniem, wtopiłam się w jego wzrok. Poczułam w sobie takie ciepło, platoniczne doznanie szczęścia, bliskości. Z moich dłoni zaczął wić się blask. Wystraszyłam się. Nie mogłam się tego pozbyć. Zamknęłam oczy i w duszy wykrzyknęłam STOP wyobrażając sobie trzask okien. Moje oczy otworzył rzeczywisty trzask okien w domu Alana. Dech zapadł mi w piersiach. Alan odskoczył, jego źrenice poszerzyły się. Bał się mnie.
-Przepraszam!- emocje mną rządzące kazały mi biec. Dobiegłam do drzwi wyjściowych, chwyciłam kurtkę. Biegłam przez duże podwórko, nie spostrzegłam kiedy znalazłam się w Czarnym Lesie . Chłód na moim ciele przywrócił myślenie. Spojrzałam za siebie by zobaczyć jak daleko jestem od jego domu. Lecz domu już nie było. Nie wiedziałam, czy to ja tak szybko i daleko pobiegłam czy zwariowałam już doszczętnie. Usłyszałam wycie i szmer lasu. Odgłosy były przerażające, lekko zdominowane przez jęki i świst wiatru. Postanowiłam wrócić do domu Alana, odwróciłam się i zaczęłam biec. Biegłam i biegłam lecz ani śladu budynku. Zatrzymałam się by zaczerpnąć powietrza. Usłyszałam warkot, nagle zza drzewa wyskoczył nienaturalnie wielki wilk, jego zęby błyszczały w świetle księżyca. Dostrzegłam pełnie, zrobiło mi się słabo, gdyż to był jeden z tych dziwnych dni.
Chciałam biec, lecz nogi były jak z waty. Zbliżał się do mnie, jego masywne łapy odznaczały się długimi szponami. Był szary, na jego pysku widać było wielką bliznę. Chciałam krzyczeć, lecz lęk mi zabronił. "Anastazjo" - usłyszałam w swoich myślach swoje imię. Tego było za dużo, strach przepełnił mnie do końca. Nagle zwierze rozpędziło się i lgnęło w moją stronę. Sierść błyszczała przy świetle księżyca. Uniosłam rękę w jego stronę, byłam zdeterminowana, myślałam o śmierci zwierzęcia. Nagle zwierze zostało przeze mnie ugodzone dziwną falą, wydobywającą się z mojej dłoni. Wilk zawył i upadł na ziemię. Schowałam rękę. Dziwne było dla mnie, iż nie straciłam przytomności jak wcześniej. Wycie zwierza sprowadziło następną istotę, była taka sama ale chodziła na dwóch kończynach. Rozum dał sygnał do ucieczki, wydobyłam ze swojej klatki piersiowej potężny krzyk. Upadłam. To już koniec, pomyślałam. W ostatniej chwili nad moim ciałem, skoczyło stado wilków, nie chciały atakować mnie, tylko to. Odwróciłam twarz w stronę stworzeń. Wilki te także stanęły na tylnych odnóżach i rzuciły się na bestię. Wydawały się bardziej przyjemne. Walka robiła się niebezpieczna, spokojnie wyczołgałam się do tyłu. Bestia była silna, powaliła jednym ciosem jednego z sprzymierzeńców. Głowa wilka wylądowała koło mnie, strach sparaliżował mnie do cna. Wszędzie była krew, nawet na moim ubraniu. Chciałam krzyczeć, biec, cokolwiek lecz nadal siedziałam. Przerażające wycie bestii utkwiło mi w głowie. Chcąc cofnąć się jeszcze dalej, nacisnęłam na suchą gałąź. Bestia spostrzegła mnie, swoją ofiarę. Zawyła jeszcze głośniej. Wydawało się, ze wycie daje mu siłę. Zmierzał w moim kierunku, jednym zamachem odtrącał moich "przyjaciół." Znowu chciałam podnieść rękę, by pomóc im i sobie, lecz to na darmo. Widziałam krew na jego skroni, mocno bordową. Kły były pokryte rdzawym kolorem. Jeden z wilków skoczył na niego z prawej strony, tak że bestia padła jak długa. Czy to już koniec pomyślałam? Ciszę przerwało wycie. Bestia nabrała siły. Wilki zatopiły kły w jego karku. Jeden z wilków, który był w stadzie spojrzał na mnie: "Uciekaj Anastazjo, zaraz będzie ich więcej"- to zdanie pojawiło się w mojej głowie. Spojrzałam na ich zęby, na tą rzeź. Było tyle krwi, do tego gadające potwory. Nagle znikąd pojawił się samochód skądś znajomy. Z auta wysiadł Alan przepełniony dziwnym wyrazem twarzy.
-Uciekaj!-krzyknęłam do niego. On nie mówiąc nic szybko pomógł mi wstać.
-Wsiadaj do auta!- znowu dziwne zdanie pojawiło się w głowie. Zdanie, które w moich myślach wypowiedział Alan. Zauważyłam więcej bestii będących po przeciwnej stronie stada, które próbowało mnie uratować. Chcąc już zamknąć drzwi auta zauważyłam jak bestia chce zaatakować Alana.
-Uważaj!- wydałam z siebie krzyk przepełniony bólem. Moim oczom ukazała się dziwna przemiana, on, nowy z klasy stał się jednym z nich. Zaczęłam krzyczeć. Otępienie spowodowało ból w klatce. Nagle do auta weszła kobieta, koło 30. Odpaliła auto. Kiedy już otwierałam usta do wykrzyczenia, co się tu dzieję, ona przewidziała to i rzekła
-Siedź cicho, poznasz prawdę w swoim czasie, nikomu ani słowa bo inaczej spotka Cie to, co tamtych. - spojrzała na mnie i nagle poczułam ogarniającą mnie senność, błogość. Strach odszedł, słyszałam przez chwilę ryk silnika. I zasnęłam.
czwartek, 19 lutego 2015
Liebster Award
Cześć wszystkim!
Chciałam napisać o mojej nominacji do Liebster Award. Nominację dostałam zarówno od Acruxi Black oraz Juliet 1306. Dziękuję Wam serdecznie, jesteście moimi pierwszymi czytelniczkami i jestem zaszczycona tą nominacją. :)
Polecam Wam ich blogi:
*Juliet: http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/
Bardzo podoba mi się jej opowiadanie, myślę, że mamy wspólny gust. Jestem zauroczona Patrykiem :)
*Acruxia: http://historia-z-sherlockiem-holmsem.blogspot.com/
Interesujące, zabawne opowiadanie o historii Sherlocka, podoba mi się jej postrzeganie świata oraz kontrowersyjne słownictwo i nazywanie rzeczy po imieniu :DD
oraz drugi jej blog: http://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/
Coś dla psycho fanów HP .
_________________________________________________________________________________
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Pora na pytania..
Juliet:
1. Co najchętniej czytasz?
Różnie książki fantasy, najlepiej o wilkołakach, wampirach, istotach mitycznych. Oczywiście z wątkiem miłości :)
2. Jaka jest Twoja ulubiona książka i dlaczego?
Cień nocy. Po prostu książka jest taka cudowna, nie da się jej oprzeć. Jest w niej zawarte wszystko co kocham, nie mogłam oczu od niej oderwać! Poluję na część drugą, polecam!
3. Jak w skali 1 - 5 oceniasz mojego bloga, co Ci się podoba, a co nie? Proszę o szczere odpowiedzi ;)
Nie mam żadnych zastrzeżeń do Twojego bloga,wszystko jest bardzo fajnie skomponowane i liczę, że dalej będziesz pisała tak fajnie, jak do tej pory :)
4. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną Hozier-take me to church (cover #1 na mojej liście piosenek na tym blogu) oraz Kwabs-walk
5. Jaki jest najnudniejszy film, który oglądałeś/oglądałaś?
Dokładnie nie znam tytułów, ale o tych bohaterach Marvela, czyli postaci z komiksów.
6. Ulubione zwierzę?
Wszystkie, które są słodkie, małe, kochane i puszyste :D
7. Czy boisz się pająków?
Zależy od rozmiaru.
8. Co strasznego/głupiego Ci się ostatnio przytrafiło? :D
straszne, to sen o szczurach. Fuj. Głupie, to chyba to, że skakałam na łóżko a zawaliłam w ściane. haha ;D
9. Ulubiony przedmiot szkolny?
Tak na dobrą sprawę to angielski, wf.
10. Jak długo piszesz bloga?
Zaczęłam w ferie, jestem tu krótko, czyli tak na prawdę świeża w tym wszystkim. Ale spokojnie, nadrobię. :))
11. Czy lubisz pisać lub czytać wiersze?
Nie czuje wierszy, zapał do ich interpretacji straciłam przychodząc do liceum tak na prawdę. Wolę opowiadania :)
Pytania Acruxi:
1. Najlepsze opowiadanie jakie przeczytałaś?
Więc moją podróż po blogach mam dopiero zacząć, lubie Twoje i Juliet ;)
2. Ulubiona postać fikcyjna?
Brak
3. Lektura, która przepadła ci do gustu?
Lalka, bądź Mendel Gdański :)
4. Co cię najbardziej irytuje?
Ludzie, ludzie
5. Twoje najdziwniejsze nawyki/ dziwactwa?
Nie będę wymieniać wszystkich xd jak mam dobry humor i idę chodnikiem to wyrywa mi się śpiewanie piosenki. A potem się ogarniam i zastanawiam co to było :D jem spaghetti łyżką. Dalej wolę nie wymieniać ;D
6. Ulubione słodycze?
Mało jem słodyczy, ale kinder bueno, czekolada, lizaki. Top 3 ;)
7. Siedzisz w pokoju z Hitlerem, Stalinem i osobą najbardziej irytującą na ziemi. masz pistolet z dwoma nabojami- do kogo strzelasz?
Wychodzę z pokoju i zamykam tam Ciebie xd
8. Ulubiona książka?
Cień nocy.
9. Masz możliwość stania się bohaterem fikcyjnym- kim będziesz?
Nie wiem, gumisiem. Ciekawe jak smakuję ich sok i czy fajnie się po nim skacze, haha ;D
10. Jeśli czytasz... co sądzisz o moim opowiadaniu?
Bardzo fajne :)
11. Lubisz placki? xd powiedz jakie ;d
Kto nie lubi? xd łabędzi puszek, szarlotka
Więc dziękuję Wam za nominację dziewczyny jeszcze raz :)
Ja nie nominuje nikogo z racji tego, że nie zdążyłam zapoznać się z blogami innych, gdyż chciałam mieć trochę swoich działów, by osoba którą zapraszam na swój blog miała co czytać. Wszystko przede mną. :)
Pozdrawiam!
KOLEJNEJ CZĘŚCI OPOWIADANIA SPODZIEWAJCIE SIĘ JUŻ JUTRO WIECZOREM, BĄDZ W SOBOTĘ!
Chciałam napisać o mojej nominacji do Liebster Award. Nominację dostałam zarówno od Acruxi Black oraz Juliet 1306. Dziękuję Wam serdecznie, jesteście moimi pierwszymi czytelniczkami i jestem zaszczycona tą nominacją. :)
Polecam Wam ich blogi:
*Juliet: http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/
Bardzo podoba mi się jej opowiadanie, myślę, że mamy wspólny gust. Jestem zauroczona Patrykiem :)
*Acruxia: http://historia-z-sherlockiem-holmsem.blogspot.com/
Interesujące, zabawne opowiadanie o historii Sherlocka, podoba mi się jej postrzeganie świata oraz kontrowersyjne słownictwo i nazywanie rzeczy po imieniu :DD
oraz drugi jej blog: http://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/
Coś dla psycho fanów HP .
_________________________________________________________________________________
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Pora na pytania..
Juliet:
1. Co najchętniej czytasz?
Różnie książki fantasy, najlepiej o wilkołakach, wampirach, istotach mitycznych. Oczywiście z wątkiem miłości :)
2. Jaka jest Twoja ulubiona książka i dlaczego?
Cień nocy. Po prostu książka jest taka cudowna, nie da się jej oprzeć. Jest w niej zawarte wszystko co kocham, nie mogłam oczu od niej oderwać! Poluję na część drugą, polecam!
3. Jak w skali 1 - 5 oceniasz mojego bloga, co Ci się podoba, a co nie? Proszę o szczere odpowiedzi ;)
Nie mam żadnych zastrzeżeń do Twojego bloga,wszystko jest bardzo fajnie skomponowane i liczę, że dalej będziesz pisała tak fajnie, jak do tej pory :)
4. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną Hozier-take me to church (cover #1 na mojej liście piosenek na tym blogu) oraz Kwabs-walk
5. Jaki jest najnudniejszy film, który oglądałeś/oglądałaś?
Dokładnie nie znam tytułów, ale o tych bohaterach Marvela, czyli postaci z komiksów.
6. Ulubione zwierzę?
Wszystkie, które są słodkie, małe, kochane i puszyste :D
7. Czy boisz się pająków?
Zależy od rozmiaru.
8. Co strasznego/głupiego Ci się ostatnio przytrafiło? :D
straszne, to sen o szczurach. Fuj. Głupie, to chyba to, że skakałam na łóżko a zawaliłam w ściane. haha ;D
9. Ulubiony przedmiot szkolny?
Tak na dobrą sprawę to angielski, wf.
10. Jak długo piszesz bloga?
Zaczęłam w ferie, jestem tu krótko, czyli tak na prawdę świeża w tym wszystkim. Ale spokojnie, nadrobię. :))
11. Czy lubisz pisać lub czytać wiersze?
Nie czuje wierszy, zapał do ich interpretacji straciłam przychodząc do liceum tak na prawdę. Wolę opowiadania :)
Pytania Acruxi:
1. Najlepsze opowiadanie jakie przeczytałaś?
Więc moją podróż po blogach mam dopiero zacząć, lubie Twoje i Juliet ;)
2. Ulubiona postać fikcyjna?
Brak
3. Lektura, która przepadła ci do gustu?
Lalka, bądź Mendel Gdański :)
4. Co cię najbardziej irytuje?
Ludzie, ludzie
5. Twoje najdziwniejsze nawyki/ dziwactwa?
Nie będę wymieniać wszystkich xd jak mam dobry humor i idę chodnikiem to wyrywa mi się śpiewanie piosenki. A potem się ogarniam i zastanawiam co to było :D jem spaghetti łyżką. Dalej wolę nie wymieniać ;D
6. Ulubione słodycze?
Mało jem słodyczy, ale kinder bueno, czekolada, lizaki. Top 3 ;)
7. Siedzisz w pokoju z Hitlerem, Stalinem i osobą najbardziej irytującą na ziemi. masz pistolet z dwoma nabojami- do kogo strzelasz?
Wychodzę z pokoju i zamykam tam Ciebie xd
8. Ulubiona książka?
Cień nocy.
9. Masz możliwość stania się bohaterem fikcyjnym- kim będziesz?
Nie wiem, gumisiem. Ciekawe jak smakuję ich sok i czy fajnie się po nim skacze, haha ;D
10. Jeśli czytasz... co sądzisz o moim opowiadaniu?
Bardzo fajne :)
11. Lubisz placki? xd powiedz jakie ;d
Kto nie lubi? xd łabędzi puszek, szarlotka
Więc dziękuję Wam za nominację dziewczyny jeszcze raz :)
Ja nie nominuje nikogo z racji tego, że nie zdążyłam zapoznać się z blogami innych, gdyż chciałam mieć trochę swoich działów, by osoba którą zapraszam na swój blog miała co czytać. Wszystko przede mną. :)
Pozdrawiam!
KOLEJNEJ CZĘŚCI OPOWIADANIA SPODZIEWAJCIE SIĘ JUŻ JUTRO WIECZOREM, BĄDZ W SOBOTĘ!
niedziela, 15 lutego 2015
Poznanie cz.1
"Ten tydzień był wyczerpujący, postanowiłam zwolnić. Chciałam coś zmienić, do końca nie wiedząc co. Siebie, znajomych, tryb życia, otoczenie? Chciałam by zmiany niosły za sobą "nową" mnie. " myśląc w ten sposób nie wiedziałam, że to będą aż takie zmiany.
Ze snu wyrwał mnie telefon. Szybko podniosłam się z sofy, nie zauważając nawet małej puchatej kulki na środku dywanu. Śpiącym głosem zapytałam: - Słucham?
- Cześć siostrzyczko! Jak miło w końcu Cię słyszeć.- odpowiedziała Karolina. W trakcie rozmowy wstawiłam wodę na kawę. Spojrzałam na godzinę: 6.00. "Pewnie ciocia zaraz wstanie."-pomyślałam.
-Halo jesteś tam?-zapytała Karolina z zaniepokojeniem.
-Naturalnie. Dopiero wstałam, sama rozumiesz.-rzekłam ziewając.
-Okej Maluchu, także tak jak mówiłam, w pracy wszystko dobrze, ładna dzielnica i przyjemni ludzie. Żyć nie umierać. A Ty jak tam? Pomagasz cioci?-dopytywała.
Rozmowa minęła miło i szybko. Najważniejsze, że u siostry wszystko było dobrze. Poczułam się winna, gdy zapytała czy pomagam cioci, dlatego też postanowiłam pójść z nią dziś do sklepu.
Po porannym wspólnym śniadaniu z ciocią udałyśmy się do sklepu.
Sklep znajdował się w centrum miasta. Nasze miasteczko było średnich rozmiarów. Było wszędzie zielono, znajdowały się tu różne groty oraz inne tajemniczych miejsca. Miasto żyło jedynie w centrum, na obrzeżasz panował spokój i cisza. Obrzeża zamieszkiwało bardzo mało ludzi, miedzy innymi ja z ciocią. Domy były stosunkowo daleko od siebie, jednak do domu Diany Murawskiej miałam zaledwie 700 metrów.
Sklep nie był duży. Stare drewniane drzwi dodawały mu uroku, magii. W środku panował zapach świeżo wyjętego z pralki prania. Po lewej stronie była długa lada, wszędzie były zawieszone tkaniny, nici i wstążki. Tylu kolorów nie widziałam w żadnym miejscu- od bieli, przez czerwień i zieleń po brąz, od tkanin świecących do matowych. Tyle tego było, że aż trudno zliczyć. Godziny otwarcia trwały od 8.30 do 18.30. Wydawać mogłoby się, że dosyć długo, aczkolwiek nigdy nie było dużego ruchu. Praca była nie zbyt męcząca, wręcz przeciwnie. Bardzo miło czasem porozmawiać z kimś obcym.
Moją pracą było układanie tkanin, obsługiwanie klientów oraz roboty przyziemne, czyli dbanie o porządek. Ciocia zajmowała się robotą papierkową, od poniedziałku do piątku pomagała jej Sylwia- młoda, ciepła kobieta.
Sobotnia praca minęła szybko. Po powrocie do domu zaczęłam szykować się na koncert. Do tego wydarzenia trzeba było pojechać 20 kilometrów za miasto. No cóż, Diana miała prawko więc czemu nie. Naszykowałam ubrania i poszłam wziąć długą kąpiel w wannie. Zdejmując z siebie ubrania, na podłogę upadł mi medalion. Zupełnie o nim zapomniałam. Kiedy już całkiem zdjęłam z siebie ubranie stanęłam przed wielkim lustrem. Lubiłam swoje ciało, mimo przeciętnego wzrostu 167 cm i 52 kg wagi uważałam siebie za ładną. Oczywiście nie obnosiłam się z tym, po prostu akceptowałam siebie taką jaką jestem mimo, iż miałam kompleksy. Lubiłam swoje nogi, które wydawały się nad wyraz długie. Zapaliłam wokół wanny świeczki zapachowe. Zanurzyłam się w lekko gorącej wodzie i zaczęłam bawić się pianą. Dosięgłam ręką medalion, by lepiej mu się przyjrzeć. Był zawieszony na długim połyskującym łańcuszku, kształt jego był owalny. Z przodu widniał napis, chyba po łacinie, nie wiedziałam, co oznacza, ciężko było się doczytać, gdyż medalion wyglądał na stary. Oprócz umieszczonego napisu był odcisk łapy, spowitej drutem kolczastym. Chyba tak, na to wyglądało. Miałam odłożyć już medalion, kiedy spostrzegłam, że medalion się otwiera. Długo nie myśląc otworzyłam medalion i wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Przed moimi oczami ukazała się poświata, widziałam obcych ludzi, siebie, las. I nagle wyskoczyłam z wanny jak poparzona, ostatnim co zobaczyłam był wielki wilk walczący z innym wilkiem, a pośrodku stałam ja. Zaczęłam głęboko oddychać. Nie wiedząc czemu chciałam zobaczyć to jeszcze raz. Otworzyłam go znowu, lecz nic się nie stało. Widniał teraz zrozumiany dla mnie napis "zło wielkiego tchnienia, uchroni medalion tropiciela". Nie rozumiałam zupełnie nic. W mojej głowie panowała pustka. Postanowiłam poszukać informacji na ten temat w internecie, zaraz gdy dokończę kąpiel.
Po wyjściu z łazienki była już godzina 19. "Nie zdążę" pomyślałam i odstawiłam swój laptop na łóżko. Zaczęłam się malować. Diana napisała SMS-a: będę u Ciebie za 20 minut. Oczy podkreśliłam czarnym eyelinerem, włosy delikatnie pofalowałam i rozpuściłam. Nałożyłam na siebie kupione ubrania. Zeszłam na dół, pożegnałam się z ciocią Joasią:
-Lecę ciociu, uważaj na siebie.- uśmiechnęłam się.
-O której wrócisz moja droga?- spytała.
-Będę zaraz po koncercie.- rzekłam.
-Uważaj na siebie, nie masz jeszcze 18 lat, odpowiadam za Ciebie.- zaniepokoiła się.
-Spokojnie ciociu. to kwestia kilku miesięcy.- przytuliłam ją i zamknęłam drzwi na klucz. Diana czekała już w aucie wraz z Erykiem. No tak, w końcu to jej chłopak... Ruszyliśmy, poczułam jak coś uwiera mnie w pośladek. Wyjęłam z kieszeni stary, znaleziony medalion. Zaniepokoiłam się, jak on znalazł się w mojej kieszeni. Uspokoiłam się, gdyż możliwe, że w biegu wsunęłam go tam. Przejeżdżając obok Czarnego Lasu, przypomniałam sobie o SMS-ie od nieznajomego, który prawdopodobnie mi się przyśnił. Intrygowało mnie to, z drugiej strony lekko podniecało. Byłam zaciekawiona wydarzeniami ostatnich dni.
Podróż minęła całkiem dobrze, coraz bardziej przekonywałam się do Eryka. Bardzo fascynowało mnie jego poczucie humoru. Dotarliśmy przed budynek, w którym miała odbyć się impreza. Grali cudownie, każdy świetnie się bawił. Eryk kupił drinka, Dianie oczywiście sok. Usiedliśmy na czerwonych dizajnerskich sofach. W powietrzu czuć było seks, alkohol i energie, którą niosły głośniki. Kiedy wypiłam jedno drinka, Eryk zdążył wypić cztery. Zaczął dobierać się na kanapie do Diany. Nikogo to nie obchodziło, kto co z kim robi. Czując się nie zręcznie powiedziałam, że skoczę do łazienki. W łazience nikogo nie było, więc poprawiłam makijaż i spojrzałam na godzinę. Dochodziła 22. Napisałam cioci esa, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wracając na sale nie chciałam przerywać Dianie i Erykowi, ale ich już nie było. Zamówiłam więc drugiego drinka, wypiłam go szybko. Odczytałam SMS-a od Diany bym się nie martwiła, zajmie im to około godziny. Okej, zamówiłam trzeciego drinka. Czułam się już podchmielona. Zaczęłam tańczyć z innymi, cudowne uczucie. Nagle jeden namolny chłopak zaczął dotykać mojego tyłka, który w tych spodniach (muszę sama to przyznać) wyglądał nieziemsko. Nie podobało mi się to, więc go odepchnęłam. On nie odpuścił. Chwycił mnie za włosy i krzyknął "Milcz suko!". Nadepnęłam szpilką na jego nogę by się uwolnić, skonał. Chciał się już zamachnąć i uderzyć mnie w twarz, odwróciłam ją zamykając oczy, by przygotować się na ból. Lecz nagle ktoś uderzył go z taką siłą, że wypluł jednego zęba i osunął się na podłogę.
-Idziemy stąd!- usłyszałam znajomy głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego- Alana. Jego oczy były przepełnione złością, rysy twarzy podkreślały jego męskość. A zapach... Ach zapach... Chwycił mnie w pasie i zaczął prowadzić do drzwi, których mogłabym przyrzec, że wcześniej nie było.
_________________________________________________________________________________
CIĄG DALSZY W CZĘŚCI DRUGIEJ
Ze snu wyrwał mnie telefon. Szybko podniosłam się z sofy, nie zauważając nawet małej puchatej kulki na środku dywanu. Śpiącym głosem zapytałam: - Słucham?
- Cześć siostrzyczko! Jak miło w końcu Cię słyszeć.- odpowiedziała Karolina. W trakcie rozmowy wstawiłam wodę na kawę. Spojrzałam na godzinę: 6.00. "Pewnie ciocia zaraz wstanie."-pomyślałam.
-Halo jesteś tam?-zapytała Karolina z zaniepokojeniem.
-Naturalnie. Dopiero wstałam, sama rozumiesz.-rzekłam ziewając.
-Okej Maluchu, także tak jak mówiłam, w pracy wszystko dobrze, ładna dzielnica i przyjemni ludzie. Żyć nie umierać. A Ty jak tam? Pomagasz cioci?-dopytywała.
Rozmowa minęła miło i szybko. Najważniejsze, że u siostry wszystko było dobrze. Poczułam się winna, gdy zapytała czy pomagam cioci, dlatego też postanowiłam pójść z nią dziś do sklepu.
Po porannym wspólnym śniadaniu z ciocią udałyśmy się do sklepu.
Sklep znajdował się w centrum miasta. Nasze miasteczko było średnich rozmiarów. Było wszędzie zielono, znajdowały się tu różne groty oraz inne tajemniczych miejsca. Miasto żyło jedynie w centrum, na obrzeżasz panował spokój i cisza. Obrzeża zamieszkiwało bardzo mało ludzi, miedzy innymi ja z ciocią. Domy były stosunkowo daleko od siebie, jednak do domu Diany Murawskiej miałam zaledwie 700 metrów.
Sklep nie był duży. Stare drewniane drzwi dodawały mu uroku, magii. W środku panował zapach świeżo wyjętego z pralki prania. Po lewej stronie była długa lada, wszędzie były zawieszone tkaniny, nici i wstążki. Tylu kolorów nie widziałam w żadnym miejscu- od bieli, przez czerwień i zieleń po brąz, od tkanin świecących do matowych. Tyle tego było, że aż trudno zliczyć. Godziny otwarcia trwały od 8.30 do 18.30. Wydawać mogłoby się, że dosyć długo, aczkolwiek nigdy nie było dużego ruchu. Praca była nie zbyt męcząca, wręcz przeciwnie. Bardzo miło czasem porozmawiać z kimś obcym.
Moją pracą było układanie tkanin, obsługiwanie klientów oraz roboty przyziemne, czyli dbanie o porządek. Ciocia zajmowała się robotą papierkową, od poniedziałku do piątku pomagała jej Sylwia- młoda, ciepła kobieta.
Sobotnia praca minęła szybko. Po powrocie do domu zaczęłam szykować się na koncert. Do tego wydarzenia trzeba było pojechać 20 kilometrów za miasto. No cóż, Diana miała prawko więc czemu nie. Naszykowałam ubrania i poszłam wziąć długą kąpiel w wannie. Zdejmując z siebie ubrania, na podłogę upadł mi medalion. Zupełnie o nim zapomniałam. Kiedy już całkiem zdjęłam z siebie ubranie stanęłam przed wielkim lustrem. Lubiłam swoje ciało, mimo przeciętnego wzrostu 167 cm i 52 kg wagi uważałam siebie za ładną. Oczywiście nie obnosiłam się z tym, po prostu akceptowałam siebie taką jaką jestem mimo, iż miałam kompleksy. Lubiłam swoje nogi, które wydawały się nad wyraz długie. Zapaliłam wokół wanny świeczki zapachowe. Zanurzyłam się w lekko gorącej wodzie i zaczęłam bawić się pianą. Dosięgłam ręką medalion, by lepiej mu się przyjrzeć. Był zawieszony na długim połyskującym łańcuszku, kształt jego był owalny. Z przodu widniał napis, chyba po łacinie, nie wiedziałam, co oznacza, ciężko było się doczytać, gdyż medalion wyglądał na stary. Oprócz umieszczonego napisu był odcisk łapy, spowitej drutem kolczastym. Chyba tak, na to wyglądało. Miałam odłożyć już medalion, kiedy spostrzegłam, że medalion się otwiera. Długo nie myśląc otworzyłam medalion i wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Przed moimi oczami ukazała się poświata, widziałam obcych ludzi, siebie, las. I nagle wyskoczyłam z wanny jak poparzona, ostatnim co zobaczyłam był wielki wilk walczący z innym wilkiem, a pośrodku stałam ja. Zaczęłam głęboko oddychać. Nie wiedząc czemu chciałam zobaczyć to jeszcze raz. Otworzyłam go znowu, lecz nic się nie stało. Widniał teraz zrozumiany dla mnie napis "zło wielkiego tchnienia, uchroni medalion tropiciela". Nie rozumiałam zupełnie nic. W mojej głowie panowała pustka. Postanowiłam poszukać informacji na ten temat w internecie, zaraz gdy dokończę kąpiel.
Po wyjściu z łazienki była już godzina 19. "Nie zdążę" pomyślałam i odstawiłam swój laptop na łóżko. Zaczęłam się malować. Diana napisała SMS-a: będę u Ciebie za 20 minut. Oczy podkreśliłam czarnym eyelinerem, włosy delikatnie pofalowałam i rozpuściłam. Nałożyłam na siebie kupione ubrania. Zeszłam na dół, pożegnałam się z ciocią Joasią:
-Lecę ciociu, uważaj na siebie.- uśmiechnęłam się.
-O której wrócisz moja droga?- spytała.
-Będę zaraz po koncercie.- rzekłam.
-Uważaj na siebie, nie masz jeszcze 18 lat, odpowiadam za Ciebie.- zaniepokoiła się.
-Spokojnie ciociu. to kwestia kilku miesięcy.- przytuliłam ją i zamknęłam drzwi na klucz. Diana czekała już w aucie wraz z Erykiem. No tak, w końcu to jej chłopak... Ruszyliśmy, poczułam jak coś uwiera mnie w pośladek. Wyjęłam z kieszeni stary, znaleziony medalion. Zaniepokoiłam się, jak on znalazł się w mojej kieszeni. Uspokoiłam się, gdyż możliwe, że w biegu wsunęłam go tam. Przejeżdżając obok Czarnego Lasu, przypomniałam sobie o SMS-ie od nieznajomego, który prawdopodobnie mi się przyśnił. Intrygowało mnie to, z drugiej strony lekko podniecało. Byłam zaciekawiona wydarzeniami ostatnich dni.
Podróż minęła całkiem dobrze, coraz bardziej przekonywałam się do Eryka. Bardzo fascynowało mnie jego poczucie humoru. Dotarliśmy przed budynek, w którym miała odbyć się impreza. Grali cudownie, każdy świetnie się bawił. Eryk kupił drinka, Dianie oczywiście sok. Usiedliśmy na czerwonych dizajnerskich sofach. W powietrzu czuć było seks, alkohol i energie, którą niosły głośniki. Kiedy wypiłam jedno drinka, Eryk zdążył wypić cztery. Zaczął dobierać się na kanapie do Diany. Nikogo to nie obchodziło, kto co z kim robi. Czując się nie zręcznie powiedziałam, że skoczę do łazienki. W łazience nikogo nie było, więc poprawiłam makijaż i spojrzałam na godzinę. Dochodziła 22. Napisałam cioci esa, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wracając na sale nie chciałam przerywać Dianie i Erykowi, ale ich już nie było. Zamówiłam więc drugiego drinka, wypiłam go szybko. Odczytałam SMS-a od Diany bym się nie martwiła, zajmie im to około godziny. Okej, zamówiłam trzeciego drinka. Czułam się już podchmielona. Zaczęłam tańczyć z innymi, cudowne uczucie. Nagle jeden namolny chłopak zaczął dotykać mojego tyłka, który w tych spodniach (muszę sama to przyznać) wyglądał nieziemsko. Nie podobało mi się to, więc go odepchnęłam. On nie odpuścił. Chwycił mnie za włosy i krzyknął "Milcz suko!". Nadepnęłam szpilką na jego nogę by się uwolnić, skonał. Chciał się już zamachnąć i uderzyć mnie w twarz, odwróciłam ją zamykając oczy, by przygotować się na ból. Lecz nagle ktoś uderzył go z taką siłą, że wypluł jednego zęba i osunął się na podłogę.
-Idziemy stąd!- usłyszałam znajomy głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego- Alana. Jego oczy były przepełnione złością, rysy twarzy podkreślały jego męskość. A zapach... Ach zapach... Chwycił mnie w pasie i zaczął prowadzić do drzwi, których mogłabym przyrzec, że wcześniej nie było.
_________________________________________________________________________________
CIĄG DALSZY W CZĘŚCI DRUGIEJ
czwartek, 12 lutego 2015
Przypadek?
Ze snu wyrwało mnie skrzypnięcie drzwi. "Pewnie ciocia wychodzi do sklepu." skwitowałam. Przekręciłam się na bok. Po chwili do mojej głowy powróciła pamięć. Spojrzałam na kalendarz: czwartek. "Chwila, chwila.. Poniedziałek, wtorek, czwartek? Gdzie środa!?" Ptak, uderzenie, szpital. W mojej głowie ukazywały się szybko znikające obrazki, które ekranizowały minione wydarzenia. "Ptak!" -rozejrzałam się wtórnie po pokoju.
-Dupa! Co jest grane!- krzyknęłam w pokoju. Nie wiedziałam co się dzieje, czy wszystko było snem? Czy ktoś mi dosypał czegoś do napoju? Czy wariuje? Szybko dopadłam telefon,godzina 10. Weszłam w skrzynkę odbiorczą, poczułam niepokój, przecież nie usuwałam wiadomości od tego "cichego adresata". Myślałam, że zwariowałam. Wszystko na to wskazywało. Pamiętam trochę jak przez mgłę poniedziałek.. Zaczęła boleć mnie głowa. Zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie. Czarne majtki były wykończone koronką, biustonosz doskonale opinał mi mały, jędrny biust. Nagle usłyszałam skrzypnięcie podłogi, prowadzącej do mojego pokoju. "Joanna." pomyślałam. Usiadłam na łóżku, pościel odgarnęłam na podłogę. Wstałam uchylić okno, mimo tego iż byłam prawie naga a na dworze panował chłód. Po chwili jednak dopadła mnie świadomość, że skoro jest godzina 10 to ciotka jest w sklepie. Zamieniłam się w słup soli. Rozległ się dźwięk stukania w drzwi. I się otworzyły.
-Cześć, cześć! Jak się czujesz ? Co z gołym tyłkiem paradujesz?- zaśmiała się Diana
-Co straszysz ludzi ty wariatko jedna!- zaśmiałam się. Zarzuciłam na siebie szlafrok.
-Ja Ciebie też, sąsiadeczko. Więc jak się czujesz?- zapytała.
-Normalnie, trochę boli mnie głowa, nic poza tym. - napiłam się wody z butelki.
-Byłam u Twojej cioci w sklepie, pomyślałam, że wpadnę. A tu taka niespodzianka! Przywitały mnie pośladki.- rzuciła we mnie poduszką. Diana, to bardzo energiczna dziewczyna. Rude włosy doskonale oddają jej charakter. - Ubieraj się.- rzuciła.
-Po co?- zapytałam.
-Po nico. No ubieraj! Jedziemy na shopping. W końcu w sobotę jest impreza.- odpowiedziała.
-Ale ja nawet nie pytałam cioci..- zawahałam się.
-Spoko luz, mój pośladeczku. Nie po to, byłam u niej w sklepie. Pozwoliła Ci, pod warunkiem, że się dobrze będziesz czuć. Dała Ci nawet stówę na stylówkę. - rzekła szybko, otwierając szafe i przeglądając ubrania. Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy wyjęła z szafy czarne rurki z wysokim stanem, bluzkę 3/4 jasno różową oraz dłuższy szary kardigan. - Załóż- rzuciła kobieco.
W czasie kiedy ja się ubierałam, przyniosła mi grzanki z herbatą. Szybko pomalowałam delikatnie twarz i związałam włosy w luźny koczek. Wzięłam gryza grzanki i popiłam ciepłą herbatą. Kiedy wrócił mi rozum, zapytałam:
-A w ogóle skąd ciotka miała aż tyle pieniędzy?
- A no, mówiła,że Karolina wysłała pierwsze pieniądze. - tak szybko? pomyślałam. No cóż, nie chcąc tracić czasu, ubrałam zimową kurtkę, buty emu, chwyciłam za torbę i zamknęłam drzwi na klucz. Na dworze było chłodno, chociaż świeciło delikatnie słońce. Miło było czuć promienie na swojej twarzy.
Wsiadłyśmy do auta i rozmyślałyśmy w czym pójdziemy na imprezę. W centrum handlowym czas zleciał szybko i przyjemnie, spotkaliśmy naszych znajomych i poszliśmy na kawę. Diana upolowała na wyprzedaży śliczną sukienkę, była w stylu "małej czarnej". Wyróżniały ją ćwieki oraz gruby pasek w tali. Ja nie byłam wielką fanką sukienek, kupiłam jedynie spodnie z dziurami i czarny top. Z racji tego, że koncert był rockowy wybrałyśmy ciemne ubrania. Została mi jeszcze połowa pieniędzy, więc pomyślałam, że zostawię je na bilet oraz na jakiegoś drinka.
Mieliśmy wracać gdy nagle chłopak Diany spotkał nas przy wejściu. Poprosił abyśmy pomogli dobrać mu buty na koncert. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale Diana ubłagała mnie, mówiąc, że to dobra okazja by się lepiej poznać. Szczerze, nie przepadałam za Erykiem. Nie mogę zaprzeczyć, że nie był przystojny. Był trochę wyższy od sąsiadki z męskimi rysami twarzy. Widziałam, jak w sposób fizyczny pociągał Dianę. Może dlatego tak szybko poszli razem do łóżka? Kto wie. W kwestii sexu byłam amatorką, tak to jest jak się jest dziewicą.
Po dwugodzinnym wybieraniu obuwia wyszliśmy ze sklepów. I niby to dziewczyny spędzają długo czas na zakupach ?! pomyślałam. Mimo tego nawet dobrze się bawiłam. Było już ciemno, dochodziła 18.
- Wskakuj do auta Nastia, zawiozę Cie do domu.- wysłała mi buziaka Diana. Jadąc słuchałyśmy radio. Muzyka grała trochę głośno. Lubiłyśmy śpiewać piosenki na cały głos. Zaczął padać deszcz. Przejeżdżałyśmy obok Czarnego Lasu. Radio zaczęło szumieć. Nagle coś wielkiego wyleciało nam na drogę Chwila nieuwagi i wpadliśmy w poślizg. Samochód obrócił się o 360 stopni. Zaczęłyśmy krzyczeć. Samochód uderzył bokiem o znak drogowy. Tylna szyba rozsypała się w drobny mak. Auto zatrzymało się. Myślałam, że ze strachu umrę.
-Chcesz nas zabić kretynko! - zaczęłam w amoku krzyczeć. Spojrzałam na Dianę, jakby wyzionęła ducha. - Przepraszam.- dodałam. Byłyśmy w szoku. Diana chciała wysiąść z auta.
- Co Ty robisz?- zdziwiłam się.
- A jak to był człowiek! - tępo na mnie patrzyła.
-Poczekaj wyjdę z Tobą. - zaproponowałam.
Wyszłyśmy z auta, włączając latarki w telefonach. Diana poświeciła na ulicę, kiedy ja przyglądałam się samochodowi. Złapała mnie za rękę. Krew.. Deszcz rozmył krew, tak że wydawało się jej strasznie dużo. Nigdzie nikogo nie było. Przeszłyśmy kilka metrów od auta, aby się upewnić. Krzyknęła:
- Jest tu ktoś!?- cisza. Wyglądało to na jelenia bądź sarnę. Odetchnęłyśmy z ulgą.
-Samochód. -rzuciłam. Podbiegłyśmy do niego. Tylna szyba cała w kawałkach, bok był dziwnie wgnieciony, myślałam, że uderzyliśmy o znak, ale w pobliżu żadnego nie było. Diana zatkała okno kocem, by nie napadało za bardzo do auta. Kiedy miałyśmy wsiadać do auta na moim siedzeniu leżał medalion. Nie powiem, był nie za ładny. Ale skąd on się tu wziął? pomyślałam.
-Spadamy stąd!- Diana krzyknęła i odpaliła auto. Do końca drogi do domu nie przytrafiło się nic więcej. Milczałyśmy.
W domu nie zastałam jeszcze cioci. Zaczęłam zmywać naczynia zapominając o medalionie. Zrobiłam cioci kolacje, wiedziałam, że będzie zmęczona. Miałam wyrzuty sumienia. że nie pomogłam jej dziś w sklepie. Włączyłam wiadomości. Znudzona usnęłam na wielkiej kanapie, w ubraniach i z medalionem w kieszeni.
wtorek, 10 lutego 2015
Powrót
Sobota. Wybiła 18. Zaczęłam się szykować. Wstałam od biurka i poszłam pod wielką dębową szafę. Na dworze było chłodno, słychać było jak wiatr ganiał ostatnie pozostałości liści w koronach drzew. Usłyszałam delikatny stukot w okno mojego pokoju. Odwróciłam się od szafy, wzrok utkwił w zaparowanej szybie. Stałam w samej bieliźnie, blond włosy dosięgały połowy pleców. Narzuciłam na siebie czerwony jedwabisty szlafroczek, który był prezentem na 17 urodziny. Stukanie nasilało się. Ostrożnie podeszłam do okna. Pełna obaw stanęłam przed portalem, zwracając uwagę na zarys mojej sylwetki. Pukanie ucichło. Energicznie otworzyłam okno. "Co jest?"- pomyślałam. Nikogo nie zastałam. W sumie czego się spodziewałam? Romea? Za dużo telewizji.. Kiedy chciałam już zamknąć okno, na drewnianym parapecie pojawił się mały, niebieski ptaszek.
- Hej Maluszku, to ty pukałeś? - uśmiechnęłam się do niego. -"Co ty głupia z ptakami gadasz?" pomyślałam. Kiedy mały ptak obrócił się bokiem, zauważyłam krew sączącą się ze skrzydła. Był już bez sił. Nagle zrobiło mi się gorąco. Czułam, że zemdleje. Zawsze czułam się tak podczas pełni. Ale teraz jej przecież nie było. Żal spowodowany szybką utratą krwi zmobilizował mnie do działania. Uniosłam rękę, dziwne mrowienie przeszyło ją na wskroś. Dotknęłam go. Nagle dziwna poświata spowiła mój dotyk ze zwierzęciem. Myślałam o niczym innym, jak tylko o uratowaniu malucha. Zamknęłam oczy. Całą uwagę skupiłam na ranie. Poczułam jak ptaszynie bije serce, przepływa krew, jak jego układ nerwowy przekazuje impulsy do mózgu. Ręka zaczęła mi drżeć. Otworzyłam oczy, rana zaczęła się zabliźniać. Myślałam, że zawału dostane. "Co jest ?!" zaczęłam krzyczeć. Poświata robiła się coraz większa. Szok i nerwy owładnęły mną, Poczułam chłód, zawroty głowy. Czułam, że lecę. Ostatnim czego doświadczyłam było spotkanie z twardą podłogą. Chyba umarłam.
_________________________________________________________________________________
Ze snu wyrwał mnie telefon. Zapomniałam wyłączyć budzik, w końcu jest wolne od szkoły. Podniosłam się z łóżka jak oparzona. Chwyciłam łapczywie haust powietrza głęboko w płuca. Spojrzałam na telefon: Wtorek, godzina 8. Spojrzałam na ręce, wszystko z nimi w jak najlepszym porządku. Spojrzałam na okno. Żadnego śladu. "Jaki cholernie głupi sen! Co to miało być? Anastazja wielka bohaterka? No chyba nie." Schodziłam ostrożnie po wielkich krętych schodach.
-Witaj Ciociu- rzekłam śpiącym głosem.
-Dzień dobry kochana. Jak się spało? Dzwoniła nie dawno Karolina .-uśmiechnęła się życzliwie.
-Czemu mnie nie obudziłaś? Bardzo chciałam z nią porozmawiać!- rzekłam poirytowana.
-Pukałam do twojego pokoju przez 5 minut. Nawet słowa nie rzekłaś. - zaniepokoiła się Joanna. Moje myśli dopadł sen. Pomyślałam, że to dosyć dziwne. Obudzę się na najmniejsze skrzypnięcie starego drzewa obok domu, a nie obudziłam się podczas pukania? - Więc-kontynuowała ciocia. Karolina dotarła do swojej kwatery. Jutro ma pierwszy dzień w pracy. Podróż minęła jej spokojnie. Kazała Cie pozdrowić oraz przekazać, że w okolicy roi się od przystojniaków. - zaśmiała się.
-Jaka małpa!- zaśmiałam się wraz z ciocią. - Ciociu, źle się czuje. Mogę zjeść u siebie?
-Co Ci jest Skarbie?-spojrzała na mnie Jasmin podając tackę z kanapkami, jabłkiem i kakao.
- Nic, źle spałam. - rzekłam sucho.
- A więc dobrze, zejdź jak tylko dobrze się poczujesz.- pogłaskała mnie czule po głowie.
Zabrałam tackę z pysznościami i weszłam na górę. Otworzyłam drzwi, wzrok utkwił na otwartym oknie. Poczułam płomień w środku ciała. Na biurku był on- maluch ze snu, z zabliźnioną raną . Czułam krew dochodzącą do mózgu, Powiedziałam "Jak to?". Przewróciłam się. Czułam jak ciepłe kakao wylewa się na moją kremową piżamkę. Usłyszałam krzyk cioci i jej kroki po schodach. Automatycznie chwyciła za telefon i zadzwoniła po pogotowie. Zemdlałam.
- Hej Maluszku, to ty pukałeś? - uśmiechnęłam się do niego. -"Co ty głupia z ptakami gadasz?" pomyślałam. Kiedy mały ptak obrócił się bokiem, zauważyłam krew sączącą się ze skrzydła. Był już bez sił. Nagle zrobiło mi się gorąco. Czułam, że zemdleje. Zawsze czułam się tak podczas pełni. Ale teraz jej przecież nie było. Żal spowodowany szybką utratą krwi zmobilizował mnie do działania. Uniosłam rękę, dziwne mrowienie przeszyło ją na wskroś. Dotknęłam go. Nagle dziwna poświata spowiła mój dotyk ze zwierzęciem. Myślałam o niczym innym, jak tylko o uratowaniu malucha. Zamknęłam oczy. Całą uwagę skupiłam na ranie. Poczułam jak ptaszynie bije serce, przepływa krew, jak jego układ nerwowy przekazuje impulsy do mózgu. Ręka zaczęła mi drżeć. Otworzyłam oczy, rana zaczęła się zabliźniać. Myślałam, że zawału dostane. "Co jest ?!" zaczęłam krzyczeć. Poświata robiła się coraz większa. Szok i nerwy owładnęły mną, Poczułam chłód, zawroty głowy. Czułam, że lecę. Ostatnim czego doświadczyłam było spotkanie z twardą podłogą. Chyba umarłam.
_________________________________________________________________________________
Ze snu wyrwał mnie telefon. Zapomniałam wyłączyć budzik, w końcu jest wolne od szkoły. Podniosłam się z łóżka jak oparzona. Chwyciłam łapczywie haust powietrza głęboko w płuca. Spojrzałam na telefon: Wtorek, godzina 8. Spojrzałam na ręce, wszystko z nimi w jak najlepszym porządku. Spojrzałam na okno. Żadnego śladu. "Jaki cholernie głupi sen! Co to miało być? Anastazja wielka bohaterka? No chyba nie." Schodziłam ostrożnie po wielkich krętych schodach.
-Witaj Ciociu- rzekłam śpiącym głosem.
-Dzień dobry kochana. Jak się spało? Dzwoniła nie dawno Karolina .-uśmiechnęła się życzliwie.
-Czemu mnie nie obudziłaś? Bardzo chciałam z nią porozmawiać!- rzekłam poirytowana.
-Pukałam do twojego pokoju przez 5 minut. Nawet słowa nie rzekłaś. - zaniepokoiła się Joanna. Moje myśli dopadł sen. Pomyślałam, że to dosyć dziwne. Obudzę się na najmniejsze skrzypnięcie starego drzewa obok domu, a nie obudziłam się podczas pukania? - Więc-kontynuowała ciocia. Karolina dotarła do swojej kwatery. Jutro ma pierwszy dzień w pracy. Podróż minęła jej spokojnie. Kazała Cie pozdrowić oraz przekazać, że w okolicy roi się od przystojniaków. - zaśmiała się.
-Jaka małpa!- zaśmiałam się wraz z ciocią. - Ciociu, źle się czuje. Mogę zjeść u siebie?
-Co Ci jest Skarbie?-spojrzała na mnie Jasmin podając tackę z kanapkami, jabłkiem i kakao.
- Nic, źle spałam. - rzekłam sucho.
- A więc dobrze, zejdź jak tylko dobrze się poczujesz.- pogłaskała mnie czule po głowie.
Zabrałam tackę z pysznościami i weszłam na górę. Otworzyłam drzwi, wzrok utkwił na otwartym oknie. Poczułam płomień w środku ciała. Na biurku był on- maluch ze snu, z zabliźnioną raną . Czułam krew dochodzącą do mózgu, Powiedziałam "Jak to?". Przewróciłam się. Czułam jak ciepłe kakao wylewa się na moją kremową piżamkę. Usłyszałam krzyk cioci i jej kroki po schodach. Automatycznie chwyciła za telefon i zadzwoniła po pogotowie. Zemdlałam.
niedziela, 8 lutego 2015
Tajemnicze okoliczności
"Czasem tak jest, że nie możemy już żyć. Nie chcemy, chcąc. Chcemy, nie chcąc. Ale czy to powód do podjęcia tak brutalnej decyzji?"
-Nie lubię szkoły. -pomyślałam. - Nienawidzę!- krzyknęłam. Oczy całej klasy były wpatrzone we mnie.-No co? Lubie czasem rozmawiać z kimś inteligentnym.-zachichotałam. Dziś był jeden z tych dni, w których wszystko szło nie po mojej myśli. Działo się tak zawsze w dzień pełni księżyca.
-W takim razie, Anastazjo Jordan, zapraszam do odpowiedzi.- spojrzała spode łba pani Sztos, nauczycielka polskiego. Pomyślałam sarkastycznie "oczywiście nie ma problemu, co to jedynka w tę czy we w tę". Na ogół uczyłam się dobrze, aczkolwiek pani od polskiego była wyjątkowo wymagającą, nie sprawiedliwą i wredną kobietą. Dystyngowana starsza pani, po przejściach z włosami w różnych odcieniach krwistej czerwieni.
Nie chcąc iść do odpowiedzi postanowiłam grać na zwłokę. Zrzuciłam "niechcący" zeszyty z ławki, po czym zaczęłam je ślamazarnie zbierać. Nowy chłopak, siedzący niedaleko mnie, porwał się i zaczął mi pomagać. Był dziwny, tajemniczy. Jego dobrze zbudowane ciało doskonale współgrało z twarzą greckiego boga. Włosy miał ciemno brązowe, rysy pełne charyzmy i oczy.. Oczy ciemno zielone, wyglądające jak budzący się do życia las równikowy przeszyty delikatnymi promieniami słońca.Nie jedna umierała na jego widok, lecz nie ja.
-Co Ty robisz?!-krzyknęłam uciszonym głosem. On spojrzał tylko na mnie. Bez żadnego uśmiechu, drgnienia oka, bez żadnego słowa. Jego wzrok był spowiły chłodem. Na mojej delikatnej skórze, otulonej miękkim kaszmirowym sweterkiem, pojawiła się gęsia skórka. Wrócił do ławki.
-Anastazjo! Zostaw swoje rzeczy, pozbierasz je, gdy odpowiesz mi na kilka łatwych pytań.-Ponagliła pani Sztos. "Ja ci kurde dam, kilka łatwych pytań", zaczęłam wyklinać w myślach.
Będąc przy tablicy padło pierwsze, dosyć łatwe pytanie, dotyczące biografii Adama Mickiewicza. Moją wypowiedz przerwał szkolny alarm. W pierwszej chwili pomyślałam "przerwa!", ale to było o wiele gorsze.
-Pożar, pożar! - zaczęły krzyczeć dziewczyny piskliwym głosem. W sali zrobiło się zamieszanie. Nagle przez szkolny radiowęzeł usłyszeliśmy słowa dyrektorki: "Prosimy, aby wszyscy uczniowie zebrali się natychmiast w sali gimnastycznej wraz z nauczycielami. Obecność obowiązkowa.".
Nie minęło 5 minut jak wszyscy znaleźliśmy się na hali. Policja kroczyła wokół nas. Nikt nie wiedział co się stało. Obca, wysoka kobieta, wyglądająca na detektywa przemówiła:
-Dzisiaj rano znaleźliśmy ciało Emilię Wyszyńską w rzece nie opodal Czarnego Lasu. - wyrecytowała. Zrobił się wielki szum. Czarny Las jest uważany za przeklęty. Czają się tam podobno dziwne istoty. Wszędzie jest ciemno i tajemniczo. Nikt nie odważył się tam wejść, nawet za dnia. Uważałam, że to wymysł ludzkiej wyobraźni, by nastraszyć dzieci, jednak nigdy nie odważyłam się tam wejść. Emilię Wyszyńską znałam jedynie z widzenia, uczyła się w klasie równoległej. To była wesoła dziewczyna, lubiąca się zabawić. Miała piękne rude loki, opadające na ramiona. Jej stan majątkowy sprawiał, że miała dużo adoratorów oraz przyjaciół. Po moim ciele przeszedł dreszcz, spojrzałam w lewo, dostrzegłam wzrok Alana, tego nowego z mojej klasy. Tępo na mnie patrzał, lecz gdy odwróciłam na moment wzrok już go nie ujrzałam. "Dziwny człowiek" pomyślałam.
- Chcielibyśmy was ostrzec. Podejrzewamy, że dziewczyna wyszła na wieczorny spacer, po czym wściekłe dziki z Czarnego Lasu zaatakowały ją i w brutalny sposób zmasakrowali ciało. -dopowiedziała nieznajoma kobieta, która nawet nie raczyła się przedstawić. Pomyślałam, że to niespotykane by ściągali obcą kobietę, by zajęła się jedynie sprawą wściekłych dzików. Coś mi tu śmierdziało. Moją czujność uśpiła pani dyrektor Owsiańska informując o powrocie uczniów do domu i zawieszeniu szkoły dopóki dziki nie zostaną wyłapane i uśpione.
"Lecz czy ktoś podejmie się próby wejścia do tego lasu?". A może jednak.. moje rozważania przerwała Diana, moja sąsiadka, z którą byłam blisko.
-Cześć, cześć. Odwieźć Cie do domu?- zapytała, uśmiechając się szeroko .
-Cześć. Jasne.- odpowiedziałam zmieszana.
-Wszystko Ok?- spytała.
-Tak, tylko źle się czuję. -szybko odpowiedziałam. - Jedziemy?
-Nie lubię szkoły. -pomyślałam. - Nienawidzę!- krzyknęłam. Oczy całej klasy były wpatrzone we mnie.-No co? Lubie czasem rozmawiać z kimś inteligentnym.-zachichotałam. Dziś był jeden z tych dni, w których wszystko szło nie po mojej myśli. Działo się tak zawsze w dzień pełni księżyca.
-W takim razie, Anastazjo Jordan, zapraszam do odpowiedzi.- spojrzała spode łba pani Sztos, nauczycielka polskiego. Pomyślałam sarkastycznie "oczywiście nie ma problemu, co to jedynka w tę czy we w tę". Na ogół uczyłam się dobrze, aczkolwiek pani od polskiego była wyjątkowo wymagającą, nie sprawiedliwą i wredną kobietą. Dystyngowana starsza pani, po przejściach z włosami w różnych odcieniach krwistej czerwieni.
Nie chcąc iść do odpowiedzi postanowiłam grać na zwłokę. Zrzuciłam "niechcący" zeszyty z ławki, po czym zaczęłam je ślamazarnie zbierać. Nowy chłopak, siedzący niedaleko mnie, porwał się i zaczął mi pomagać. Był dziwny, tajemniczy. Jego dobrze zbudowane ciało doskonale współgrało z twarzą greckiego boga. Włosy miał ciemno brązowe, rysy pełne charyzmy i oczy.. Oczy ciemno zielone, wyglądające jak budzący się do życia las równikowy przeszyty delikatnymi promieniami słońca.Nie jedna umierała na jego widok, lecz nie ja.
-Co Ty robisz?!-krzyknęłam uciszonym głosem. On spojrzał tylko na mnie. Bez żadnego uśmiechu, drgnienia oka, bez żadnego słowa. Jego wzrok był spowiły chłodem. Na mojej delikatnej skórze, otulonej miękkim kaszmirowym sweterkiem, pojawiła się gęsia skórka. Wrócił do ławki.
-Anastazjo! Zostaw swoje rzeczy, pozbierasz je, gdy odpowiesz mi na kilka łatwych pytań.-Ponagliła pani Sztos. "Ja ci kurde dam, kilka łatwych pytań", zaczęłam wyklinać w myślach.
Będąc przy tablicy padło pierwsze, dosyć łatwe pytanie, dotyczące biografii Adama Mickiewicza. Moją wypowiedz przerwał szkolny alarm. W pierwszej chwili pomyślałam "przerwa!", ale to było o wiele gorsze.
-Pożar, pożar! - zaczęły krzyczeć dziewczyny piskliwym głosem. W sali zrobiło się zamieszanie. Nagle przez szkolny radiowęzeł usłyszeliśmy słowa dyrektorki: "Prosimy, aby wszyscy uczniowie zebrali się natychmiast w sali gimnastycznej wraz z nauczycielami. Obecność obowiązkowa.".
Nie minęło 5 minut jak wszyscy znaleźliśmy się na hali. Policja kroczyła wokół nas. Nikt nie wiedział co się stało. Obca, wysoka kobieta, wyglądająca na detektywa przemówiła:
-Dzisiaj rano znaleźliśmy ciało Emilię Wyszyńską w rzece nie opodal Czarnego Lasu. - wyrecytowała. Zrobił się wielki szum. Czarny Las jest uważany za przeklęty. Czają się tam podobno dziwne istoty. Wszędzie jest ciemno i tajemniczo. Nikt nie odważył się tam wejść, nawet za dnia. Uważałam, że to wymysł ludzkiej wyobraźni, by nastraszyć dzieci, jednak nigdy nie odważyłam się tam wejść. Emilię Wyszyńską znałam jedynie z widzenia, uczyła się w klasie równoległej. To była wesoła dziewczyna, lubiąca się zabawić. Miała piękne rude loki, opadające na ramiona. Jej stan majątkowy sprawiał, że miała dużo adoratorów oraz przyjaciół. Po moim ciele przeszedł dreszcz, spojrzałam w lewo, dostrzegłam wzrok Alana, tego nowego z mojej klasy. Tępo na mnie patrzał, lecz gdy odwróciłam na moment wzrok już go nie ujrzałam. "Dziwny człowiek" pomyślałam.
- Chcielibyśmy was ostrzec. Podejrzewamy, że dziewczyna wyszła na wieczorny spacer, po czym wściekłe dziki z Czarnego Lasu zaatakowały ją i w brutalny sposób zmasakrowali ciało. -dopowiedziała nieznajoma kobieta, która nawet nie raczyła się przedstawić. Pomyślałam, że to niespotykane by ściągali obcą kobietę, by zajęła się jedynie sprawą wściekłych dzików. Coś mi tu śmierdziało. Moją czujność uśpiła pani dyrektor Owsiańska informując o powrocie uczniów do domu i zawieszeniu szkoły dopóki dziki nie zostaną wyłapane i uśpione.
"Lecz czy ktoś podejmie się próby wejścia do tego lasu?". A może jednak.. moje rozważania przerwała Diana, moja sąsiadka, z którą byłam blisko.
-Cześć, cześć. Odwieźć Cie do domu?- zapytała, uśmiechając się szeroko .
-Cześć. Jasne.- odpowiedziałam zmieszana.
-Wszystko Ok?- spytała.
-Tak, tylko źle się czuję. -szybko odpowiedziałam. - Jedziemy?
Podróż do domu minęła nam przyjemnie. Diana zaprosiła mnie na imprezę do klubu Chits demons, która odbędzie się w sobotę. Odpowiedziałam, że porozmawiam z ciocią, w końcu w weekend pomagam jej prowadzić sklep. Może się zgodzi. Podczas szykowania się do snu, dostałam dziwnego SMS-a: "W sobotę, Czarny Las, godzina 20. " . Zaniepokoiłam się. Kto, co?! Próbowałam się dodzwonić pod ten numer lecz telefon był wyłączony. Nie mogłam zasnąć, myśląc o tajemniczym SMS-ie, głównie o jego nadawcy. Moja intuicja mówiło mi, że będą z tego kłopoty,ale jakaś cząstka mnie chciała dowiedzieć się kto to i jaki jest powód mojej obecności w przeklętym lesie.
czwartek, 5 lutego 2015
Prolog
Siedząc w salonie, w wełnianej piżamie i z kubkiem kakao w ręce, przyglądałam się nerwowo zabieganej siostrze. Była zgrabną młodą kobietą. Jej kasztanowe długie włosy błyszczały w porannym słońcu. Twarz miała drobną z dużymi brązowymi oczyma. Patrząc na nią z boku widać było lekko za garbiony nos. Zauważyłam spływającą po jej policzku łzę. Chciałam podbiec i ją przytulić, tak jak małe dzieci swoje matki- pozostałam na swoim miejscu. Pakowała swoje rzeczy do wielkiej różowej walizki. Ciotka wtargnęła do pokoju. Zauważyłam niepokój w jej oczach. Ona także nie rozumiała tej decyzji.
-Karolina, zostań! – krzyknęła ciotka Joanna poprzez łzy. –Wszystko się ułoży, sprzedamy samochód i sklep, wyrównamy zaległy czynsz. Zawsze jest wyjście nawet z najcięższych sytuacji. Musimy trzymać się razem i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Masz dopiero 20 lat!
-Mam aż 20 lat. Mam możliwość wyjazdu i nie chcę go zaprzepaścić. Połowę pieniędzy będę wysyłać wam pod koniec miesiąca. Wystarczy na wyżywienie oraz stopniowe spłacanie zaległych rat. – rzekła ze stoickim spokojem. Byłam w szoku. Moja siostra, z którą byłam tak blisko chce wyjechać do innego kraju i mnie zostawić. To niedorzeczne! –wykrzyknęłam w myślach, wciąż jednak pozostając na sofie. Ciotka spojrzała na mnie, następnie na starszą siostrę. Wiedziała, że jej wyjazd jest konieczny, bez tego zostalibyśmy bez domu i środków do życia. Sklep prowadzony przez Joanna nie prosperował zbyt dobrze. Zwykły sklep z kolorowymi tkaninami i nitkami. Zawsze w weekendy pomagałam jej go prowadzić. Nie była już tą Joanną co kiedyś. Po śmierci wujka Mata wpadła w głęboką depresję. Podupadła na zdrowiu. No i miała jeszcze na głowie nas- sieroty, porzucone przez matkę, która wybrała drzwi do kariery. Zostawiła nas przed domem wujów, wyjaśniając, że ma pilny wyjazd , obiecując, że po nas niebawem wróci. Słuch po niej zaginął. Usłyszałam klakson auta.
-Moja taksówka już przyjechała. – rzekła ze smutkiem. Szybko porwałam się z kanapy, potykając się o własne nogi i wylewając letnie jeszcze kakao.
-NIE! Nie zostawiaj mnie! – zaczęłam krzyczeć. Byłam w amoku, przed oczyma zobaczyłam zdjęcie swojej matki. Mocno przytuliłam siostrę. Gdy rozum powrócił, cofnęłam się, uświadamiając sobie, że zachowuje się jak totalny dzieciak. Tępo patrzyłam na siostrę. Ona uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała z drżącym głosem.
-Będę dzwonić. Zobaczymy się za niedługo, wrócę na święta Bożego Narodzenia, obiecuję. To tylko 3 miesiące. Ty w tym czasie opiekuj się ciocią Joanną i nie zawalaj szkoły. -po chwili namysłu zmieszana odpowiedziałam:
-Ale przecież ja nie zawalam szkoły... –Karolina roześmiała się. Spojrzałam na ciotkę, która miała iskierki w oczach. Zrozumiałam, że chciała rozluźnić zaistniałą sytuację. Udało ci się- pomyślałam.
-Och , Anastazjo! Wiekiem dorosła, lecz umysłem jeszcze dzieciak. –uśmiechnęła się szeroko. Mimo, iż poczułam się nieco urażona, odwzajemniłam uśmiech.
To był moment przejściowy, częściowe pogodzenie się z faktem wyjazdu i akceptacja rozłąki. W domu rozbiegł się po raz drugi dźwięk klaksonu.
-Muszę jechać. – oznajmiła Karolina. Ciocia Joanna podbiegła i ucałowała wychowankę. Wręczyła jej na drogę pakunek z jedzeniem, bowiem z Polski do Włoch jest długa droga. Nie zastanawiając się długo zdjęłam ze swojej ręki moją ulubioną bransoletkę z wygrawerowanym napisem „na zawsze”.
–Niech Ci o mnie przypomina. –uścisnęłam ją i wytarmosiłam za policzek, jak starsza zgorzkniała babcia swoje wnuki.
-Jeszcze trochę i pomyślę, że naprawdę mnie kochasz, Anastazjo! –zachichotała. –Zadzwonię jak tylko dotrę na miejsce! Opiekujcie się sobą wzajemnie! – krzyknęła ubierając kurtkę i otwierając drzwi.
Wraz z ciocią wyjrzałyśmy przez okno, energetycznie machając jej na pożegnanie. Taksówka odjechała, a w moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam przed siebie. W październiku, jak to w październiku-pomyślałam. Rośliny obumarły, drzewa straciły już prawie wszystkie liście. Piękny ogród ciotki, zamienił się w cichy jęk nadchodzącej zimy. Ludzie śpieszyli się do domu, by nie dopadł deszcz. Od teraz ta pora roku kojarzyć mi się będzie ze smutkiem, melancholią. Niegdyś była mi obojętna, lecz to się na dobre zmieniło. Czy to jeden z symptomów dorastania ? Jeśli tak, to wolę być dzieckiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)